czwartek, 6 listopada 2014

Informacja dla was

Hej
Wiem że czekacie na kolejny rozdział. Jednak rozdział 11 był ostatni :(
Usuwamy naszą stronkę i tego bloga
Jeśli ktoś bardzo chcę to niech napisze do naszej stronki na priv to podam mu login i hasło i będzie mógł dokończyć naszą wersję HP
Dzięki że czytaliście nasze dzieła
Pa

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział jedenasty - Komplikacje przed Bożym Narodzeniu

        I nadeszło Boże Narodzenie. To jednak nie było to narodzenie. Nie te święta. Nie ten czas. Szkoła posmutniała i zrobiło się o wiele zimniej, jakby wyłączono ogrzewanie. Na ścianach nie było ozdób a w wielkiej sali była tylko jedna choinka z barwami Slytherinu. Snape wydał drugie już rozporządzenie

Uwaga uczniowie!
Z powodu braku subordynacji i poszanowania dla nauczycieli rozporządzam absolutny porządek. Uczniom nie wolno chodzić bez sensu po szkole, a uczeń złapany na chodzeniu musi się wytłumaczyć. Wytłumaczenia muszą być sensowne. Za złamanie przepisu grozi szlaban. 

         Nawet mnie to nie zdziwiło. Snape wydał to rozporządzenie zaraz po wyleczeniu się z choroby - rycynkowej. ( Snape i Carrowie musieli pójść do Pani Pomfrey po jakieś lekarstwo). Snape po prostu sobie z nami nie radzi
-To nam psuje naukę! - krzyknęła Luna czytając rozporządzenie
"Nauką" określiliśmy spotkania GD. Nikt się nie zorientuje
-Spokojnie, damy radę. Gdzie Neville?
-Na śniadaniu.
Poszłyśmy więc na śniadanie. O dziwo nikt nas nie złapał
-Neville, chodź się pouczyć - powiedziałam do niego kładąc nacisk na ostatnie słowo
-Ale mieliśmy się uczyć jutro
-Nie umiem z eliksirów
 Ostatnio ułożyliśmy cały szyfr związany z GD - "eliksiry" oznaczają pilne spotkanie mnie, Luny i Neville'a w pokoju wspólnym. Wyszliśmy więc z sali i udaliśmy się do pokoju wspólnego. Wyjęłam podręcznik od eliksirów co dla ludzi oznacza że się spotykamy i są mile widziani
-Widziałeś rozporządzenie Snape'a? - spytałam krążąc po pokoju - Jak mamy się spotykać? Chyba się zorientują, gdy raz w tygodniu dwudziestu ludzi idzie na siódme piętro
-Może będziemy robić grupy? Podzielimy się na grupy i nikt się nie skapnie - za proponowała Luna
-Odpada - powiedziałam - nam nie wolno chodzić samemu po szkole bez konkretnego celu. Co powiesz Carrowom? Spotkania są raz w tygodni do końca roku. A oni sobie nasze wszystkie ruchy zapisują.
-Zaklęcie Kameleona? - za proponował Neville
-Nie głupie.
 Pomysł z zakameleonowaniem nie wyszedł, bo nikt nie umiał rzucić tego zaklęcia. Zaczęłam krzyczeć w poduszkę. Położyłam się na kanapie dobita
-N I E N A W I D Z E  S N A P E " A!
-Coś wymyślimy - zapewniła mnie Luna kucając przy kanapie. - Tata napisał mi, że będzie dobrze
Aż podskoczyłam zaskoczona genialnością swojego pomysłu
-Luna! Twój tata! Żongler! On może napisać o tym wszystkim, co się tutaj dzieje
Luna rozpromieniła się i pobiegła do swojego domu
-Ginny, jesteś genialna. Teraz jednak. chodźmy na lekcje
 Jednak po ustawieniu się w grypy poprowadzono nas nie na lekcje, lecz do Wielkiej sali. Ławki i stoły były poodsuwane pod ściany a na podeście stał Snape wściekły jak nigdy. Będzie przemawiał
-Zamknąć się! - powiedział głośno przez zęby - Jeśli myślicie, że jeśli będziecie sobie robić żarty to odejdę? Grubo się mylicie. Olejek rycynowy to nie jest trucizna. Tylko okres przejściowy. Osoba która dolała go do mojego obiadu musiała być bardzo pewna siebie i swojego sukcesu - Snape przeszukał tłum oczami a jego krzywe wargi wykrzywiły się w krzywy uśmiech - Jednak ta osoba musiała mieć pomocnika - Snape zaczął krążyć po sali i patrząc po twarzach. Nadal miałam spuszczoną głowę jak większość uczniów - Osoba ta już kiedyś robiła inne numery
Pomyślałam sobie że Snape'owi nie chodziło o mnie. Ja podczas nauki w Hogwarcie nie robiłam nic złego
-Ale ta osoba poniesie srogą karę - zaskrzeczała Alecto - I osoba która jej pomagała też
Serce mocniej mi zabiło. Snape wyjął różdżkę i podrapał się nią po czole
-Gryffindor na środek! - zagrzmiał Snape a inne domy podeszły pod ścianę -  Pati i Longbottom!
Nie! Stęknęłam w duchu i spojrzałam na bladego Neville'a
-CRU...
-NIEEE! - wrzasnęłam i wybiegłam na środek sali - To ja to zrobiłam
Alecto podbiegła do mnie i złapała mnie wpół. Wbiła mi swoją różdżkę w gardło
-Nie!
Razem z Alecto odwróciłam się i zobaczyłam Siekacza biegnącego do mnie
-To moja wina
-Nie prawda, to ja to zrobiłem - odezwał się Neville
Snape wyglądał na zdezorientowanego. Cała trójka poczuła siłę Cruciatusa. Wrzasnęłam bo głowa pękała a skóra chciała się oderwać od ciała
-Mało mnie interesuje kto to zrobił. Wszyscy jesteście temu winni! - wrzasnął Snape
 Snape kopnął mnie w brzuch i popchnął nogą wywalając mnie z sali. Uderzyłam w ścianę plecami, a szklany posążek upadł na mnie i rozbił się na moim ramieniu. Zacisnęłam pięści i stęknęłam. Leżałam tam długo.         Wszyscy wyszli przestraszeni a do mnie podbiegła McGonagall z przerażoną miną
-Miałaś rację Weasley, to nie są warunki na naukę, no wstawaj - McGonagall pomogła mi usiąść i powyjmowała ze skóry kawałki szkła - Chodź, wstawaj - McGonagall dźwignęła mnie na nogi a ja zobaczyłam pod jej okiem sińca - To nic takiego. Chodź do skrzydła szpitalnego
Byłam jej wdzięczna. Powlekłam się podpierając się o jej ramię. McGonagall różdżką otworzyła drzwi a pani Pomfrey aż wrzasnęła
-Co jej się stało? Wygląda jakby ją pobito
-Bo prawie to zrobiono - powiedziała McGonagall i posadziła mnie na najbliższym łóżku
Krew nadal ciekła mi z ramienia i twarzy. Ból był okropny, a parę kawałków szkła wbijało mi się w szyję. Chciałam je wyjąć, ale pani Pomfrey mi nie pozwoliła
-Przetniesz sobie tętnice. Minervo pomóż mi
Paręnaście minut zajęło im doczyszczenie mnie i odkażenia ran
-Połóż się - Powiedziała pani Pomfrey dając mi piżamę.
Zasunęłam kotary, zdjęłam brudną szatę i włożyłam piżamę z bólem. Ramię miałam zabandażowane, a twarz w plastrach i gazikach
-Zostaniesz tu. Rany muszą się zagoić
-Jak oni panią traktują? - spytałam cicho
-Jak śmiecia - powiedziała pani Pomfrey zamykając okna i podając torbę - Ale to tylko okres przejściowy. Mam nadzieję
Uśmiechnęłam się, lecz pożałowałam tego, bo twarz mnie zapiekła. Wyjęłam książki i zaczęłam robić lekcje.
Po parunastu minut dostałam list od nieznanej mi sowy.

Szanowna Panno Weasley
Niestety, po zliczeniu pani uwag, znieważeń wobec nauczycieli oraz przewinień nie będzie mogła pani wyjechać ze szkoły na okres Bożego Narodzenia. Dostanie pani należną karę. Proszę zgłosić się w dzień świąt do mojego gabinetu

Dyrektor Snape

Rozpłakałam się. Ale jednak, sama sobie strzeliłam w kolano. Nie zobaczę mamy! Nie zobaczę taty! Wystarczy że od dawna nie widziałam Harrego i Rona. Snape jest okrutny. A Carrowie jeszcze pożałują.

***
-Ginny!
Do szpitala wpadł Siekacz czerwony na twarzy
-Co się stało? Wyglądasz jakbyś przebiegł maraton
-Słuchaj jaka afera, Fred i George są w szkole
-O Boże! - krzyknęłam ucieszona - Gdzie oni są?
-Na razie w pokoju życzeń. Nie wiemy za dużo, czekamy tylko na ciebie.
Siekacz odwiedził mnie zaraz po wypadku ze Snapem. Opowiedział mi wszystko i na dodatek kupił kwiaty
-Za trzy dni Boże Narodzenie, dlaczego nie są w domu?
-Oni nic nie chcą mówić. Na każde pytanie odpowiadają, że czekają na ciebie, Lunę i Neville'a -powiedział Siekacz szybko, bo pani Pomfrey szła ku niemu - Jak dasz radę do przyjdź.
-Panie Zabini, proszę wyjść
-Ale pani Pomfrey, przecież on mnie może odwiedzić
-Dyrektor Snape wprowadził nowe przepisy. Pan Zabini musi opuścić salę
Siekacz wyszedł, a ja zrozumiałam. Fred i George przyjechali, żeby nam pomóc. Żeby zniszczyć Snape'a. Był już wieczór, więc w nocy mogłabym się wymknąć do pokoju życzeń. Gdy Pani Pomfrey pogasiła światła, upewniłam się, że poszła spać i wyszłam ze szpitala do pokoju życzeń.
Serce waliło mi jak oszalałe. Pobiegłam na siódme piętro. Doszłam do ściany i zamknęłam oczy
-Chcę wejść do pokoju życzeń
Podziałało. Weszłam do pokoju życzeń gdzie był Fred, George, Neville, Luna i Lupin
-Fred! George!
Uściskałam braci ze łzami w oczach
-Jak mama?
-Żyje - powiedział ze spokojem Fred -  Wyglądasz potwornie
-Dzięki - powiedziałam z uśmiechem - Jak tu weszliście?
-Mamy swoje sposoby - powiedział George - Słyszeliśmy że żyjecie w złych warunkach
-Jest ciężko - powiedział Neville - Ale mówcie, po co przyszliście?
Fred i George wymienili spojrzenia, a potem wyjęli bombonierki Lesera
-Zrobimy tu niezłe Show - powiedzieli razem
Wiedziałam. Na nich można liczyć
-Jaki plan? - spytałam
-W przeddzień świąt damy za prezent Snape'owi nasze bombonierki .
-Snape je zna - przypomniała Luna
-Przewidzieliśmy to - powiedział Fred z satysfakcją - Dlatego damy mu w ładnym pudełeczku, a do tego wszystkie wyglądają tak samo
-Ale przecież Snape jak jedną zje to resztę wyrzuci - powiedziałam siadając na hamaku
-Nie jesteśmy debilami - powiedział George
-Wydaliśmy mnóstwo galeonów, ale udoskonaliliśmy je tak, aby efekty były widoczne dopiero po trzech godzinach
-Jak Snape zje wszystkie na raz to będzie chory przez miesiąc - ucieszył się Neville - A co z tym Show?
Fred pokazał nam na ogromną walizkę. Wiedziałam że to ich nowe wynalazki.
-Bum! Specjalnie dla niego zamontowaliśmy szampon
Kocham ich. Chodź czasami są nie znośni, to mogę na nich liczyć

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział dziesiąty-Wyniki otrucia

Skończyła się transmutacja. Mcgonagall była jakaś dziwna, zastraszona. To jednak zostawmy na później. Idę właśnie na obiad! Ciekawe co zrobi Snape i jego Carrowie. Blaise nie był zachwycony tym ,że mamy iść na ten obiad.
-Jesteś pewna ,że się nie domyśli? -zapytał po raz setny
-Blaise, ile mam ci powtarzać ,że jest wiele przeciwników Severusa Snape'a . Nie mają argumentów
-A przecież byliśmy w kuchni ,prawdopodobnie jedyni w tym dniu.
-Och ,ale przecież ktoś na pewno był tam dziś
-No nie jestem pewny
-Chodź i nie marudź-pocałowałam go w usta pierwszy raz. Nie wiem co mnie napadło ,ale poczułam chęć pocałowania go ,a przecież przyrzekłam ,że nigdy go nie pocałuje w usta.
-Yyy..-Blaise`owi odebrało mowę.
Nic nie odpowiedziałam na jego jąkania. Pobiegłam do sali powstrzymując łzy. Nie rozpłakałam się tylko dlatego ,że podtrzymywała mnie  myśl o Snape i jego otrutym talerzu z jedzeniem. Usiadłam obok Siekacza. Do sali weszli Snape i Carrowie. Nałożyłam sobie kotleta i jadłam go powoli obserwując Snape'a. Olejek rycynowy ma to do siebie, że nie ma smaku, a jego skutki są ogromne. Snape ugryzł kawałek steku, lecz nic się nie stało. Trzeba odczekać jakieś 15 - 20 minut aby odczuć skutki. To było chyba najdłuższe 20 minut w moim życiu. Było jednak warto Carrowie i Snape wybiegli z sali łapiąc się za tyłki a towarzyszyły im śmiechy i wiwaty.
-Udało się. Genialnie - Powiedział Blaise patrząc na biegnących śmierciożerców
-To twoja sprawka? - spytał Neville z uśmiechem na twarzy
-Owszem - powiedziałam popijając sokiem - Udało się idealnie
-Jak to zrobiłaś? - spytał Seamus
-Magia - powiedziałam z uśmiechem i wyszłam z sali razem z Siekaczem.
-Trafiłaś w dziesiątkę - powiedział Siekacz - Musimy zrobić coś, co sprawi że nikt nie będzie się ich bał
-Blaise - skarciłam go - Ty jesteś Ślizgonem! Powinieneś ich bronić!
-To są roboty a nie ludzie
Pocałowałam go w policzek
-Ale obiecałaś mi jedno - przypomniał mi i wręczył dziurawą szatę
-Co ty masz na rękach?
Miał poranione ręce od igieł
-Dlaczego sam to zszywałeś?
-Myślałem, że to trochę prostsze niż się wydaje. Ale oczywiście moje kochanie coś z tym robi
Przewróciłam oczami i pociągnęłam go za rękę. Poprowadziłam go do łazienki Jęczącej Marty
-Ale to damska toaleta
-A co, twoje męskie ego nie pozwoli ci tam wejść? Właź
Zamknęłam za nami drzwi i wyjęłam maść
-Skąd to masz? - spytał Siekacz oglądając pudełeczko
-Nie gadaj tyle. Musimy zwiewać bo zaraz mam obronę
-Ciekawe kto będzie? - spytał z uśmiechem na twarzy Blaise
-Przez tydzień kto inny. Pewnie Sinistra, albo ktoś inny. Dobra, lecę - i pobiegłam do sali

***

-WSTAĆ! - zagrzmiała McGonagall wchodząc do sali
Wstaliśmy natychmiast z bijącymi sercami.
-WEASLEY I ZABINI! NA ŚRODEK!
Ona już wie. Teraz zostaniemy ukarani. Wstałam i wyszłam na środek obok Blaise'a. McGonagall zamknęła drzwi
-Co wy sobie w ogóle myślicie?! - zapytała z furią w głosie - Myślicie że trując Carrowów uratujecie świat?! Narażacie się na wielkie niebezpieczeństwo! Wiem że są niemili,ale musicie dać radę
-Ale oni nas torturują pani profesor - powiedziałam pokazując dłoń na której miałam bliznę po nożu Alecto Carrow - Widziała pani w jakim stanie są niektórzy uczniowie? Nawet nie wiemy co u rodziny. Wszystkie listy są zabierane i palone.
-CISZA! - powiedziała McGonagall jakby mało ją to obchodziło - Mam dość! Nie będę was już dłużej broniła. Mi też to nie odpowiada
-To dlaczego pani nic nie zrobi?
-Próbowałam Weasley. Wszyscy nauczyciele nadal próbują. Snape podporządkował sobie nas wszystkich.
-A co z Quittichem? - spytała Luna
-Nic nie wiemy. Nad boiskiem są dementorzy pilnujący szkoły.
-A Hogsmeade? - spytałam
-Nie będzie Hogsmeade. Cieszcie się że będzie Boże Narodzenie. Jeżeli jeszcze raz mój uczeń zrobi coś takiego wyleci ze szkoły! - I wyszła trzaskając drzwiami. Odwróciłam się do klasy
-Nie obchodzi mnie kto jest w jakim domu i co o mnie myśli. Torturują nas, biją i nie pozwalają normalnie żyć. Możecie skarżyć Carrowom. Nie obchodzi mnie to. Ja będę walczyć o wolność. Możecie dojść albo być naszymi wrogami
-Sama sobie nie dasz rady - powiedziała Luna i podeszła do mnie - Wszyscy siebie potrzebujemy
-Przepraszam. Carrowie zniszczyli mi psychikę - powiedziałam z nutą uśmiechu w głosie - Olejek rycynowy zadziała jakieś 3 dni. Jeśli znajdą odtrutkę a my nic nie zrobimy będzie po nas. Musimy działać
-Nawet wiem co - powiedziała Luna
Wytrzeszczyłam oczy i spojrzałam ze zdziwieniem na Lunę
-Wszystkiego się dowiesz. Teraz może chodźmy pod prysznic.

***

Początek Grudnia nosi za sobą świąteczne nastroje. Tylko święta były nam w głowie.
-Chodź już - warknęła Luna
Byłyśmy na kolacji. Kończyłam omleta a Luna stała nade mną i tuptała nogami
-Czego ty ode mnie chcesz?
-Niespodziankę
Przewróciłam oczami i poszłam za Luną na siódme piętro do pokoju życzeń
-I co? - spytałam widząc pusty pokój
Luna gwizdnęła a zza filarów wyszło mnóstwo osób z różdżkami w rękach
-Witamy na GD
Uśmiechnęłam się i uściskałam Lunę
-Och Luna jesteś cudowna! To ludzie, co robimy?
Z tłumu wyszedł Neville
-Przepraszam - powiedział
-Ja też - powiedziałam i wyściskałam go. - Trzeba rozruszać to towarzystwo
-Zgadzam się.
**********************************************************************************
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

piątek, 21 marca 2014

Rozdział dziewiąty - Samotność

Rano jak zwykle czekał na mnie Blaise. Pocałowałam go w policzek i ruszyliśmy na śniadanie. Miałam tyle szczęścia ,że z ślizgonem mogłam chodzić na śniadania o której chcę. Nakładając sobie owsianki pomyślałam, że mogłabym dosypać czegoś Snape'owi do jedzenia. Jednak to był zły pomysł, bo do kuchni nie mamy wstępu. Można by zdziałać coś w bibliotece. Tylko co? Coś pisać na ławkach - super
Siedziałam tak i pisałam pomysły na pergaminie.
-Co tam piszesz słonko? - spytał Zabini
-Nie twój interes kochanie - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem -żryj parówki - powiedziałam niemiło i zaczęłam chrupać marchewkę
-Odchudzasz się?
-Ćwiczę boks zawodowy. Jednak nie mam na kim trenować. Może spróbuję na tobie?
Zabini uśmiechnął się słabo i zajął się parówką. Od pewnego czasu nazywam go "Siekacz" ma jeden ostry ząb, który mnie rozwala.

***

Przez ostatni tydzień zadziało się dość wiele. Nadal nie odzywałam się do Neville'a i Parvati. Zbliżyliśmy się z Siekaczem, lecz nadal trzymałam się od niego z daleka. Zbierałam pomysły na walkę z Carrowami.
Dzisiaj postanowiłam wciągnąć w plan Siekacza
-Ej, Blaise! - krzyknęłam do niego na korytarzu i do niego podbiegłam - Jest sprawa
-Słucham kotku
Przewróciłam oczami i zaczęłam
-Jak się można dostać do kuchni?
-A czemu pytasz?
-Oj, no jak?
-Trzeba znaleźć obraz przedstawiający misę z owocami. Połaskotać gruszkę, która zmieni się w klamkę - powiedział Blaise
Pomyślałam sobie, że to trochę idiotyczne zabezpieczenie, lecz to przecież Hogwart
-Chcę abyś pomógł mi się tam dostać - powiedziałam zdecydowanie
-Zgłupiałaś do reszty? Przy kuchni jest stado śmierciożerców.
O tym nie pomyślałam. To potwornie komplikuje sprawę
-Ale chyba wolno nam tam wejść? - spytałam
Siekacz zaśmiał się sarkastycznie
-Tak, tak zaproś tam jeszcze całe GD to się najedzą do syta i jeszcze sobie zabierzemy na piknik do zakazanego lasu - powiedział bardzo mnie tym denerwując - Muszę lecieć, pa kochanie - pocałował mnie w policzek
Idąc korytarzem do sali transmutacyjnej i myjąc polik myślałam, jaki muszę mieć pretekst, żeby tam wejść. Udam, że nie było mnie na śniadaniu. Idealnie
Po transmutacji zrobiłam tak jak postanowiłam. Udałam się przed obraz, gdzie stało dwóch śmierciożerców.
-Czego szukasz Weasley?- spytał mężczyzna w czarnym kapturze
-Yyy.. ja przyszłam po jedzenie ,bo spóźniłam się do wielkiej sali i jestem śmiertelnie głodna
-I chcesz wejść do kuchni?
-No,tak - odpowiedziałam, jakby nie można było się tego domyśleć
-A wiesz jak?
-Tak
-Ale ja nie wiem czy mogę wpuścić zdrajczynie krwi ,która pomaga Potter`owi temu łajdakowi-już miał coś powiedzieć ,ale ja go wyprzedziłam
-Nie mów tak o nim!
-Bo co, napiszesz do niego, żeby oblonił biedną dziewcynke? - powiedział dziecinnym głosem - Zjeżdżaj
Odwróciłam się na pięcie i poszłam szukać Siekacza.
-Gdzie jesteś!-myślałam.W końcu z potkałam go przy Wielkiej sali
-Blaise wszędzie cię szukałam!
-Po co? - spytał szyjąc sobie szatę
-Coś ty zrobił z tą szatą? - spytałam zapominając o sytuacji sprzed chwili
-Zahaczyłem o klamkę. Zszyjesz mi to?
Wpadłam na pomysł
-Jak pomożesz dostać mi się do kuchni
-Zgłupiałaś do reszty? - spytał siadając na ławce
-Proszę - zrobiłam maślane oczka
-Niech ci będzie -powiedział i pocałował mnie w policzek. Coraz bardziej podobało mi się to udawanie.

Musiałam odczekać dwa dni, żeby siekacz w końcu znalazł wolną chwilę. Obliczyłam, że jestem w Hogwarcie od ośmiu tygodni, czyli od pełnych dwóch miesięcy. Trzeba zrobić coś co sprawi, że Carrowie przestaną być groźni, a nauczyciele nie będą mieli do nich szacunku. Wtedy ludzie będą pomagać. Tylko co???
Po zjedzonym śniadaniu poszłam z Siekaczem przed kuchnię
-Chcę wejść do kuchni - powiedział dorośle Blaise
-Z nią? - spytał śmierciożerca naciskając na ostatnie słowo
-Owszem. Chyba jako Ślizgon mam do tego prawo? A ona jako moja dziewczyna też może tam wejść
-W sumie to masz rację Zabini. Właźcie. Macie dziesięć minut.
Weszliśmy do kuchni. Nie taką ją zapamiętałam. Skrzaty były wychudzone i brudne. Kuchnia była obskurna i szara. Nie mogłam na to wszystko patrzeć. Skrzaty skłoniły się nam, przyniosły tacę z ciastkami i zajęły się swoimi sprawami
-Co oni wam zrobili? - spytałam
-Ciiiiiicho! - skarcił mnie Siekacz i pokazał na drzwi
-Przepraszam - szepnęłam - Zgredek, jesteś tu?
-T...tak sir
-Zgredku, gdzie jest jedzenie dla dyrektora Snape'a?
-O nie, Zgredek nie może powiedzieć - powiedział stanowczo Zgredek i zajął się krojeniem sałaty. Wyjęłam z szaty skarpetkę i dałam ją Zgredkowi
-Ohh! - wzruszył się - Jaka piękna! Skarpetki to ulubiona część ubioru Zgredka! Nie! Zgredek nie powie
-Zgredku proszę cie. A jakby Harry cię o to poprosił
-Szybciej - skarcił mnie Siekacz zaglądając przez dziurkę od klucza
-Pan Potter to przyjaciel Zgredka
-A czy ja nie jestem twoją przyjaciółką?
Zgredek zawahał się, po czym podszedł do skrzata i zaczął z nim rozmawiać
-Tutaj panno Weasley
Podeszłam do Zgredka i zobaczyłam tacę z jedzeniem dla Snape'a. Kurczak, wołowina, sałatka i wino.
Wczoraj wykombinowałam olejek rycynowy od mamy. Po nim trzeba trochę posiedzieć na toalecie. Dolałam go do jedzenia. Obok zobaczyłam jeszcze dwie tace. Pewnie dla Carrowów
-Czy to dla profesorów Carrowów? -spytałam
-Tak.
Dolałam do ich jedzenia olejek i wyszliśmy
-Najedliście się? - spytał niemiło śmierciożerca
-Owszem - powiedział Siekacz i wyszliśmy
-Co im dolałaś?
-Coś, po czym dużo czasu będą siedzieć na tronie - zachichotałam i pocałowałam Siekacza
-Pójdziesz kiedyś do piekła
-Będę się tam świetnie bawić. Pa!

poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział ósmy- Początek powstania

-Znacie plan?-Zapytałam upewniając się ,że wszyscy znają swoje pozycje i "robotę".
Wszyscy pokiwali głowami na znak ,że wiedzą i rozeszli się do dormitoriów. Zostałam ja i Seamus. Zaczęliśmy przeszukiwać dormitorium, w poszukiwaniu farb.
-Mam coś - powiedział Seamus, gdy szukałam w kanapie - Jakieś stare spraye
-Stare? - spytałam ironicznie oglądając puszki - to chyba z epoki kamienia łupanego.
Puszki były, stare, zardzewiałe i zakurzone
-Mamy różowy i zielony - powiedział Seamus - Działają!
-No tak, ale trochę mało jak na siedem osób
-Siedem? - zdziwił się Seamus wkładając spraye do torby
-Jeszcze Luna, a po za tym musimy mieć jakiś zapas. Jakby ktoś doszedł, albo farba się skończyła.
-No tak...Może jakąś farbę zrobimy? - zaproponował
-A masz jakieś barwniki?
-Idź spać, a ja się wszystkim zajmę.
Zaakceptowałam to i poszłam na drzemkę. Obudziłam się jednak po chwili, gdyż obudziły mnie koszmary. Śniło mi się, że Carrowie, rzucali na mnie Cruciatusy i psikali farbami. Obudziłam się z potem na twarzy. Wstałam i poszłam do pokoju wspólnego. Byli tam wszyscy chętni. Zaspani i w części niezadowoleni. Zgłosili się Parvati, Neville, Seamus, Dean, Luna i ja
-Mamy zieloną i czerwoną farbę - poinformował mnie Seamus
-Zasady są takie. Dzielimy się na trzy korytarze. Dobierzcie się w pary.
-Mogę z tobą? - spytał Seamus
-Dobrze. Ja i Seamus bierzemy pierwsze piętro, Luna i Parvati drugie, a Dean i Neville trzecie. Każdy wypisuje jakieś trzy duże i wyraźnie napisy. Gotowi? Weźcie farbę i idziemy
Wzięłam puszkę z żółtą farbą, pędzel i wyszłam na korytarz
-Gruba Damo, wrócimy najszybciej jak możemy. Będzie nas sześć osób
-Dobrze. Hasło to "słodka cytryna". Powodzenia.
Rozeszliśmy się. Razem z Nevillem poszliśmy na pierwsze piętro i zaczęliśmy pisać po ścianach.
-Neville, ile napisałeś?
-Cztery zdania. Wracajmy. - I pobiegliśmy do dormitorium, przy okazji rozlewając farbę po ścianach.
-Czekaj - szepnęłam do Nevila przed zakrętem prowadzącym do dormitorium. Zatrzymałam się, przed pustą ścianą i napisałam "Z nami nie wygracie ..." i tu napisałam dosyć niecenzuralne słowo i pobiegliśmy do Grubej Damy
-Słodka cytryna - powiedziałam do Grubej Damy
-Wejdźcie
W środku było cicho, lecz niespokojnie
-I jak? - spytałam odkładając pustą puszkę. Ludzie w środku byli szczęśliwi, ubrudzeni farbą i zmęczeni
-Genialnie - powiedziała Parvati - Luna poszła do siebie
-Carrowie będą wściekli - powiedział Dean
-Pamiętajcie. Nic nie wiedziecie, spaliście. Nikt wam niczego nie mówił. Gdy to zobaczyliście byliście wstrząśnięci i załamani. Jasne?
Wszyscy pokiwali głowami i się rozeszli. Ja wzięłam prysznic i poszłam spać.
Rano obudziła nas McGonagall otwierająca z hukiem brwi
-Nie wiem kto i nie wiem kiedy. Jestem dumna z z tych kto to zrobili i jednocześnie na nich wściekła.
Obudziłyśmy się w dormitorium. Dziewczyny obudziły się zszokowane i zdziwione
-Pani profesor o co chodzi? - spytała Lavender
-Jakiś uczeń wymalował na ścianach zdania niepodobające się profesorom Carrowom. Profesor Snape chce widzieć wszystkich uczniów w wielkiej Sali
W jednej chwili się uśmiechnęłam , a w drugiej serce mi zabiło i się przestraszyłam. Przebrałam się, związałam włosy w koka i doszłam do grupy Gryfonów. W Hogwarcie jeszcze nigdy nie było tak ponuro. Jestem tu od ponad miesiąca i jeszcze nie widziałam tak ponurych nauczycieli i uczniów. Ta zwykle tętniąca życiem i radosna szkoła zrobiła się smutna i niepokojąca. Na korytarzach byli śmierciożercy zmywali nasze napisy. W wielkiej sali nie było ławek, a nauczyciele rozstawieni byli po ścianach a na podeście stał Snape jak zwykle niewzruszony, a za nim Carrowie wściekli i bladzi.
-Być może niektórzy uczniowie zauważyli napisy zrobione tej nocy.
ci którzy nie widzieli, niech dowiedzą się o grupce uczniów rozrabiających i chcących zwrócić na siebie uwagę - miałam wrażenie że Snape szukał kogoś pośród tłumu - Jeśli myślicie, że dzięki temu poprawicie swoją sytuację to jesteście w błędzie. Banda bachorów malująca napisy na ścianach nie pomoże, a tylko włoży kij w mrowisko - zaśmiał się szyderczo - Kara dla tych dowcipnisiów będzie bardzo wysoka i bolesna.

***

-To już nie jest ten Hogwart. To nie jest ta szkoła z przed roku. Tak nie może być. - powiedziałam do Parvati w dormitorium
-Ale co my możemy? Śmierciożerców jest tu na pęczki. A gdy tylko coś robimy to nas łapią
-Zastanówmy się spokojnie - zaczęłam chodząc po dormitorium - Zabierają nas, wtedy gdy sprzeciwiamy się ich zasadom. Torturują nas i wypuszczają. Potem nas obserwują, a gdy udajemy grzecznych to przymykają na nas oko.
-Musimy więc z nimi walczyć, ale tak, żebyśmy nic nie robili - dodała siadając na pobliskim łóżku
-Zostają listy, skrzaty
-I gazety - dodała Parvati
-Trzeba namówić ojca Luny, żeby zaczął pisać o panujących tu warunkach.
-Musimy jednak trochę poczekać bo się skapną. Nie możemy jednak robić z tego takiego wielkiego halo
-Jak to? - spytałam siadając na łóżku
-Gdy tylko coś się stanie całe podejrzenia spadają na nas. Pamiętasz ile razy przeskrobaliśmy?
-No tak ,ale co mamy robić? Siedzieć i patrzeć jak wszyscy cierpimy?-wysępiłam
-Nie! Przeczekajmy miesiąc i potem znowu zaczniemy
-Miesiąc!?
-A może od razu TERAZ?!
-A żebyś wiedziała!-wysyczałam ,a w tej chwili wparował Nevill
-SPOKÓJ-krzyknął -Cały Gryffindor was słyszy i chyba nawet McGonagall!
-Mam to gdzieś!
-Odkąd Ginny Weasley się tak zachowuje? Chyba Zabini Cie zmienił! - spytał głośno Neville
-Ty się od niego odczep! - krzyknęłam
-I jeszcze go BRONISZ! - Dodał Neville
-I co ci do tego-powiedziałam i wyszłam z kołdrą i poduszką wiedząc ,że tę noc spędzę w pokoju wspólnym.W związku z całym stresem musiałam się komuś wygadać. Zapomniałam ,że nie mam nikogo takiego....,a jednak przypomniałam sobie o Marge. Na stoliku zauważyłam pergamin i pióro.
-Pewnie jakiś pierwszo- klasista zostawił -pomyślałam i zaczęłam pisać z taką łatwością ,że sama się zdziwiłam. Po 10 minutach spojrzałam na list i odczytałam szeptem:

Kochana Marge!
Piszę ,bo nie mam się komu wyżalić. W Hogwarcie jest ponuro i wszyscy się kłócą nawet ja z Parvati.
Nie wiem jak to się stało ,ale miałam wszystkich dość. Musiałam na kogoś nakrzyczeć. To wszystko w sobie dusiłam przez te 2 miesiące. Dawno też nie dostałam listu od Harry`ego. Martwię się o niego coraz bardziej. Może nie żyje ,a Hermiona i Ron? Co z całą trójką? Chciała bym znaleźć spokój. Nie ma go w moim otoczeniu. Codziennie przed spaniem rozmyślam ,a co by było gdyby....Nie umiem odtrącić złych myśli. Chcę zniszczyć wszystkich śmierciożerców, zwłaszcza Carrow`ów. Mszczę się na nich jednak to nie wystarcza mi. Chcę zemsty za to wszystko co mi zrobili. Dlaczego to ja jestem w to wplątana? Przez miłość do Harrego czy swój głupi rozum? Nie wiem nawet czy go kocham ,nie wiem czy mam przyjaciół, nie wiem czy starczy mi sił w tej walce, nie wiem czy podołam.
Ludzie z GD myślą, że gdy raz na miesiąc coś zrobią, to to coś da. Nie rozumieją, że codzienne zwycięstwa pomagają. Carrowie są wściekli, a inni uczniowie też się przyłączają do walki. Nie rozumieją. Nie wiedzą. Musze działać w pojedynkę
Ginny



____________________________________________________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ


sobota, 8 lutego 2014

Rozdział siódmy - W grupie raźniej

Na OPCM było nawet spokojnie. Omawialiśmy zaklęcie Patronusa. Mugoloznastwo było jednak potworne
-Na tej lekcji napiszecie mi wypracowanie o wyższości czarodziejów nad mugolami
Postanowiłam zmienić strategię. Będę robić wszystko, co rozkażę, aby nie zrobić sobie problemów. Wyjęłam pergamin i zaczęłam grzecznie pisać moje wypracowanie. Alecto bardzo mnie obserwowała i zaglądała w kartkę
-Chyba nareszcie przemówiłam ci do rozumu Weasley. Nieźle, ale zapomniałaś o czystości krwi - powiedziała czytając moje wypociny
Posłusznie to dopisałam i dostałam "P". Spojrzałam na Cormaca pytająco. Nie wiedziałam, czy podpiłował krzesło. McLaggen jednak potrząsnął głową. Odetchnęłam z ulgą.
Gdy Alecto po zebraniu prac usiadła na krześle usłyszałam za sobą ciche śmiechy. Spojrzałam pytająco na Lunę, jednak ona też nic nie wiedziała.
-Panno Lovegood, napisała pani...- mówiła Alecto patrząc w kartkę i już podnosiła pośladki z krzesła, gdy usłyszeliśmy dźwięk dartego materiału i czerwieniejącą Alecto. Na początku się wystraszyłam, lecz po chwili cała klasa trzęsła się ze śmiechu. Wytrzeszczyłam oczy i spojrzałam na McLaggena. Wiedziałam, że to jego sprawka. Nie mogłam wytrzymać i z całą klasą, zaczęliśmy się śmiać. Przybiłam piątkę z Semausem i McLaggenem. Alecto na początku się uśmiechnęła, lecz później się wściekła i to porządnie. Alecto przyklejona do krzesła. To było coś genialnego
-KTO TO ZROBIŁ?
Wszyscy ucichliśmy, bojąc się konsekwencji.
Gdy Alecto w końcu się odkleiła była wściekła
-Ciekawe czy innym nauczycielom, też robicie takie psoty?! Macie szczęście, że Czarny Pan zakazał nam zabijania was. Wolno nam tylko was torturować. Kto to zrobił szczeniaki?! Ty to zrobiłaś - pokazała na mnie - Ty stoisz za tym. Dostaniesz Cruciatusem tak długo, aż wybiję ci z głowy głupie pomysły. - Alecto już wyjmowała różdżkę, a ja zacisnęłam zęby
-Ja tego nie zrobiłam - powiedziałam błagająco - Jestem niewinna, przysięgam
-Niewinna? Tak, wszyscy są niewinni. Wstań i wyciągnij rękę, bym mogła cię ukarać
-Ale to na prawdę nie ja!
-ZAMKNIJ SIĘ!
-NIEEEEE!!! Ja to zrobiłem! - odezwał się McLaggen
-Ty? - Alecto trochę zluzowała - Masz szlaban.
To było tak jawnie niesprawiedliwe, że aż chciałam wyrazić sprzeciw, lecz w ostatniej chwili ugryzłam się w język.

***

-Czy wy chcecie mnie do grobu wsadzić? - spytała McGonagall na naszym szlabanie - Z trójki zrobiła się szóstka!
Parvati doszła, bo rzuciła cebulą w Amycusa. Seamus bo obraził Alecto, a Dean, bo z premedytacją wylał na Snape'a sok dyniowy.
-Thomas i Lovegood - wy umyjecie toaletę na czwartym piętrze. Longbottom, i Weasley wyszorujecie szczoteczkami do zębów cały korytarz na pierwszym piętrze. Parvati i McLaggen idziecie za mną.
Korytarz na pierwszym piętrze jest najbrudniejszy, a McGonagall zabrała nam różdżki. Szorując plamę błota pomyślałam o naszej małej wojnie
-Musimy znaleźć sposób, żeby nie wiedzieli kto to zrobił, i żebyśmy nie obrywali
-Lekcje i przerwy odpadają - zauważył Neville szorując plamę błota
-Zostaje noc i czas posiłków
-Korytarze są patrolowane
-Tylko przy wyjściach ze szkoły - zauważyłam
-Carrowie nie będą mogli nas ukarać, bo nie będą mieli dowodów - zachwycił się Neville - Ginny jesteś genialna
Umycie całego korytarza zajęło nam około godziny. Mieliśmy czas na dokładne przemyślenia
-Jeżeli jeszcze raz dostaniecie szlaban od profesorów Carrowów umyjecie całą szkołę - powiedziała oddając nam różdżki - a teraz zmykajcie.
-Słuchaj, powiedz ludziom, że spotkanie jutro o dwudziestej w pokoju życzeń. Tylko zaufani - mówiłam biegnąc do pokoju wspólnego, gdyż za trzy minuty rozpoczynała się cisza nocna, a każdy kto nie był w domach dostawał szlaban.
Obudziłam się wcześnie myśląc o rozpoczynającej się małej wojnie i o szkole. Jesteśmy tu od pełnych trzech tygodni, a już oberwałam Cruciatusem i dostałam szlaban. Nauczyciele muszą być zastraszeni, bo inaczej, już by zrobili porządek z Carrowami. A może my to zrobimy?
Aż usiadłam oszołomiona tym genialnym pomysłem. Że ja wcześniej na to nie wpadłam. Oszołomienie Carrowów odpadało, ale przecież mamy jeszcze ludzi z GD. Przecież nadal możemy ćwiczyć w pokoju życzeń! Wstałam z łóżka, zarzuciłam na siebie szlafrok i zaczęłam szukać deski z dziurą. Jest! Zaczarowane galeony. Jeszcze działały. Jest również lista członków GD. Gdybyśmy je reanimowali, możemy poćwiczyć walkę! Zbiegłam do dormitorium i po kryjomu weszłam do dormitorium chłopców.
-Neville, wstawaj - obudziłam go
-Ginny, co ty tu robisz?
-Ważna sprawa. GD - szepnęłam jeszcze ciszej, a Neville wstał. Wyszłam do dormitorium podekscytowana i zestresowana, krążąc po pokoju nieświadoma wczesnej godziny byłam całkowicie rozbudzona
-Ginny, wiesz która jest godzina? Dokładnie 4.12
-Neville, wiem i przepraszam, ale ten pomysł był spontaniczny. GD to nasza szansa
-Fajnie, ale nie mogłabyś mi to powiedzieć za trzy godziny?
Pokazałam Neillowi fałszywe galeony, a on równie szybko jak ja się rozbudził
-Jesteś genialna! Możemy się nimi kontaktować, a Carrowie nas nie złapią i nie będą wiedzieli jak się kontaktujemy. A stara lista pomoże nam odnaleźć ludzi. Dziś o dwudziestej tutaj wszyscy chcący walczyć. - powiedziałam i poszliśmy spać

***

-Tylko sześć osób? Pomijając absolwentów było około dwudziestu osób. No dobrze. Plan na dzisiejszą noc jest taki. Dostajecie spreje i piszecie na ścianach "GWARDIA DUMBLEDORA NADAL PRZYJMUJE OCHOTNIKÓW" Piszecie około trzech napisów i uciekacie
-Pomysł super, ale co z Grubą Damą? - spytał Seamus
-W sumie to nawet nie wiem,y, jak oni traktują obrazy. Trzeba z nią pogadać - powiedziałam i wyszłam z Parvati do Grubej Damy
-Powinniście być w środku - upomniał nas obraz
-Wiemy, ale chcemy pogadać. Nie wiemy jak was, obrazy traktują Carrowie i Snape
-Nie wolno nam o tym mówić - powiedziała, a z Parvati wymieniłyśmy spojrzenia - Ale chyba wszyscy chcemy się ich pozbyć. Zastraszają nas. Jeżeli po dwudziestej ktoś jest  na korytarzu mamy to zgłosić. Ogólnie to mamy wszystko zgłaszać.
-Słuchaj Gruba Damo sześć osób dziś w nocy będzie chodzić po szkole. Wpuść nas i nie zmieniaj hasła prosimy.
-A co wy chcecie zrobić?
-Wojna - powiedziała Parvati a Dama nas wpuściła.
-Tutaj o pierwszej w nocy

P.S Zapraszamy do lajkowania naszej stronki na Fejsie https://www.facebook.com/pages/Harry-Potter-na-zawsze/116859648514587?bookmark_t=page
Pamiętajcie, że szukamy szablonu na stronkę :)

środa, 29 stycznia 2014

Rozdział szósty-Udawany związek

-Trochę się zmienił powiedziała Luna- chcę mieć na czym spać - zażyczyła sobie Luna, a przed nami pojawił się hamak. Neville położył mnie na nim i przykrył kocem
-Dzięki Neville - powiedziałam wtulając się w koc i zgrzytając zębami
-Niema sprawy. PRzepraszam, że powiedziałaem o Albanii
-Spoko. Chciałeś dobrze. Dacie sobie radę? Trzeba tu urządzić - powiedziałam
-Nie martw się,będzie dobrze.
Po chwili zasnęłam.Nie śniło mi się nic szczegulnego.Jakieś przebłyski był Harry,Hermiona,Ron,Voldemort, śmierciożercy. Obudziłam się zalana potem.Chciałam napisać do Harrego ,ale napisałam do  Marge.

Kochana Marge!
W szkole jest niebezpiecznie.Dostałam kilka razy cruciatusem. Ból był ogromny.Carrowie nas złapali i torturowali. Na szczeście uciekliśmy i Luna z Nevillem zaprowadzili mnie do pokoju życzeń.

Pisałam ,a w tym momęcie wstała Luna ,więc szybko schowałam mój list
-Jak się czujesz? - spytała
-Nieźle. Słuchaj, dlaczego nie załatwiliście Carrowów od razu?
-Snape by nas od razu załatwił
-A Imperio?
-Snape.
-No tak....gdzie moja maść?
-Och...Chcę dostać maść z łazienki Jęczącej Marty - zażyczyła sobie Luna, a maść znalazła się w jej ręce - śniadanie - wyśpiewała, a Neville przyszedł z tacą naleśników
-Skąd je macie?
-Semaus nam załatwił. My musimy się chronić i uciekać przed Carrowami.
-Wiem ,a jak myślisz wiedzą o pokoju życzeń?
-Wątpie ,ale trzeba uważać,a i załatwiłem łazienkę
-Super !jesteś kochany Nevill-powiedziałam ,a on zarumienił się.
Poszłam do łazienki odświeżyć się.Wyszłam i zobaczyłam Lune przytulającą się do Nevilla.Nie chciałam im przeszkadać i spowrotem weszłam spowrotem do łazienki.Nie wiedziałam co robić ,więc sprzątałam chociaż było idealnie czysto po 10minutach nie wytrzymałam i wyszłam.Niebyło nikogo na moim hamaku była mała sowa z listem.Odwiązałam od jej nóżki list i dałam jej miskę z wodą ,a sama zaczełam czytać list.

Kochana Ginny!
Wraz z Hermioną i Ronem dalej poszukujemy horkruksów.Mamy jeden ,ale nie możemy go zniszczyć.Więcej nie mogę ci przekazać.Kocham cię.Po przeczytaniu spal i nie odpisuj.
 Całusy Harry

-Co to za list??
-Od Harrego
-O jednak się odezwał.Co pisze??-Zapytała i podeszła przeczytać.
-To chyba dobrze że mają horkruksa??
-Tak,chyba tak
-Co macie??-zapytał ,a ja mu podałam do przeczytania.
Nevill nic nie powiedział tylko wrzucił list do kominka i w przeciągu kilku sekund spłonął.
-Słuchajcie musimy chodzić na lekcje
-NIE!
-Ginny ja też nie chcę chodzić na lekcje ,ale musimy i już wymyśliłem jak zrobimy by nas nie tknęli-powiedział ,a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
-Jesteśmy czystej krwi ,więc wątpie by ktoś chciał niszczyć miłość czystej krwi.My z Luną bylibyśmy razem ,a ty Ginny z Blaisem.
-Jeszcze nie zgłupiałam by z nim BYĆ!
-Ginny jeżeli chcesz przeżyć musisz z nim być, ON jest ŚLIZGONEM jemu nic nie zrobią
-Ale ja go NIE kocham ,kocham Harrego!
-Wiem Ginny ,ale to dla twojego bezpieczeństwa.!Ryzykujemy wszystko po to byś mogła żyć!!
-A niby on się zgodzi??
-Tak to już jest załatwione
-Super róbcie wszystko bez mojej wiedzy!Najpierw pokuj życzeń potem "związki"!Co jeszcze o czym jeszcze nie wiem!?
-Wszystko wiesz  ,musieliśmy to zataić bo przecież widzisz jak wybuchłaś
-Super i tak wam nie wierzę!Ja wam wszystko mówię ,a wy!?!?!?-powiedziałam i poszłam do łazienki wypłakać się.
-Harry tak bardzo mi cię brakuje WRÓĆ!-krzyczałam do siebie
Miałam kompletny mętlik w głowie.Dlaczego to ja mam  być skazana na najgorsze.Tak Harry i Hermiona niczym się nie martwią i pojechali szukać horkruksów ,a wszystko zostawili mi na głowie!Luna z Nevillem też coś knują ,a ja uważałam ich za przyjaciół!Miałam tego dość wyszłam i położyłam się na hamaku i ze zmęczenia zasnęłam.
-Ginny wstawaj!
-Co?Gdzie? Jak?
-Nic to tylko ja Luna
-A Luna to ty
-Tak słuchaj muszę Ci to wszystko wyjaśnić. Nevilla poniosły emocje.Nie chciał na ciebie nakrzyczeć.
-Luna ,ale wy przede mną wszystko zatajacie
-Gin ,ale to dla twojego bezpieczeństwa.My się dla ciebie narażamy.Byś tylko była żywa
-Nie wiem Luna ,ale wiem że tobie mogę wierzyć
-Choć, Blaise chce się z tobą spotkać -powiedziała i zaprowadziła mnie do innego małego pokoju.
-To ja was zostawię samych-powiedziała z uśmiechem i wyszła
-Cześć-powiedział nie pewny
-Hej,słuchaj będziemy razem tylko po to by Carrowie nas nie złapali nic więcej będziemy tylko UDAWAĆ
-T..tak-powiedział,a uśmiech z jego twarzy znikł
-Słuchaj ,wiem że kochasz Harrego ,ale ja naprawdę cię kocham
-Wiesz że kocham Harrego-powiedziałam i wyszłam
***
-Ginny wstawaj! Idziemy na śniadanie!
-Jakie śniadanie??
-No w wielkiej sali. Blaise już czeka. Pamiętaj że siadasz z Blasem przy stole Gryffindoru.
-Ok-powiedziałam i poszłam do łazienki.Po pięciu minutach wyszłam i podeszłam do Blaisa.
-Hej- powiedział i pocałował mnie w policzek.
-Co ty..zapomniałam -wycedziłam i złapałam go za rękę.
-Mam nadzieje że się uda-wyszeptałam ,a on kiwnął głową na znak że się uda.Schodziliśmy schodami ,a na nas patrzyło się pełno uczniów ,więc pocałowałam Zambinego w usta by wyglądało to na prawdziwą miłość.Weszliśmy do wielkiej sali i natychmiast wszystkie głowy zwróciły się w naszą stronę.Za stołu nauczycielskiego wstał Carrow i chciał rzucić na mnie zaklęcie ,jednak Snape powiedział mu że nie może bo jest w obecności Ślizgona. Podeszłam z Blaisem do stołu Gryffindoru. Uczniowie mówili na nasz temat różne uwagi ,jednak my nie zwracaliśmy na to uwagi.
-Smacznego- powiedział ,gdy brałam tost
-Dziękuje-odpowiedziałam i koło mnie usiadła Luna z Nevillem.
-Udało się
Po skończonym śniadaniu poszliśmy na transmutacje. McGonagall mówiła coś o..nawet nie wiem o czym ,ale słuchałam jej ,gdy zadzwonił dzwonek powiedziała:
-Weasley, Lovegood, zostańcie.
Już w głowie miałam Carrowów rzucających na nas Cruciatusy i Neville'a mówiącego coś o miłości
-Tam - pokazała na swój gabinet.
-Neville? - spytałam i usiadłam obok niego
-Czy wyście powariowali?! Robicie sobie jakieś eliksiry, kradniecie opatrunki i rośliny?! A potem uciekacie przed dyrektorem! Próbujecie ich zaatakować, a potem ich rozbrajacie?! Czy wyście na głowy upadli?!
-Pani profesor - zaczęłam spokojnie - Opatrunki dała nam pani Pomfrey. Rośliny dostaliśmy od profesor Sprout, a eliksir to był krem dla profesor Alecto.
-Nie zamydlisz mi oczu Weasley! Za długo pracuje w Hogwarcie i nie takie rzeczy widziałam, jednak to przekracza wszelkie granice!
-A czy pani nie chce normalności?! - nie wytrzymałam i wstałam - Przecież z palcem w nosie może pani załatwić Carrowów! Ale przecież to dyrektorzy, wiec nie wolno ich tknąć! Ja na pani miejscu już bym planowała, jak ich się pozbyć!
-Weasley! Carrowie zagrozili nam, że nas zabiją jeśli na nich krzywo spojrzymy, nie mówiąc o atakach. Jak mamy ich pokonać?
-A zakon?
-Zakon nie istnieje.
-Ale chyba ich członkowie nadal żyją?
-Weasley. Nie po to tu was zwołałam. Carrowie na razie was nie tkną. Macie jednak u mnie szlaban. Jutro o piętnastej u mnie
-Dziękujemy pani profesor - powiedział Neville i poszliśmy na zielarstwo.
***
-Idziemy do wielkiej sali na obiad??-zapytałam
-No jasne burczy mi w brzuchu jak nie wiem co-powiedział i puścił się pędem do wielkiej sali ,a ja za nim.  Nagle znikąd pojawił się Blaise.
-Hej ślicznotko! Jak zielarstwo?
-Cześć! Dobrze ,a tobie....Co ty właściwie miałeś??-dopytywałam się zbita z tropu
-Eliksiry
-To jak ci poszły??
-Całkiem nieźle
Powiedział ,a obok nas stała grupka dziewczyn z Slytherinu.
-Widzisz ich??
-Tak ,nie wiem jak Blaise mógł się posunąć w takie bagno
-Ja też.
-To jest jakieś obleśne!-powiedziała Jasmine
-Zazdrościcie??-Zapytał Blaise
-Tutaj nie ma czego zazdrościć zdrajco! - powiedziała kpiąco dziewczyna, a ja specjalnie pocałowałam Zabiniego i usiedliśmy przy stole. Carrowie i Snape byli wściekli.
-Podać ci ziemniaczki słoneczko?
-Zabini, zaraz dostaniesz ziemniaczkami w potylice - ostrzegłam go i odsunęłam się od niego
-Uwielbiam jak się złościsz

P.S Nadal poszukujemy szablonu. Prosimy o linki w komentarzach :) Zapraszamy też na https://www.facebook.com/pages/Harry-Potter-na-zawsze/116859648514587?bookmark_t=page na naszą stronkę :)

sobota, 25 stycznia 2014

Rodział piąty-Ucieczka

-Ginny,kto to??-zapytała zaniepokojona Luna
-Nie wiem ,szybko pakuj to do kabiny-powiedziałam ściszonym głosem
Otworzyłam kabinę wyglądała tak jak by nie sprzątano tu od setek lat.Wszędzie było pełno pleśni i brudu.Jednak nie miałyśmy wyjścia torby oraz eliksir położyliśmy za kibel.
A ja machnięciem różdżki zlikwidowałam zaklęcia ochronne i udawałam  że przemywam twarz ,a Luna nawilżała usta. Po sekundzie drzwi otworzyły się
-Neville.Matko, co ci się stało? - spytałam widząc rozcięcie na czole
-Carrowie - wysapał, a ja wciągnęłam go do łazienki, a Luna zabarykadowała drzwi
-Jasny gwint. Coś ty zrobił?
-Carrowie, mnie gonili. Wiedzą, że ukradłem rośliny
-Przecież to ja...
-Carrowie chcą wiedzieć gdzie jest Harry
-On może być wszędzie
-No wiem - wysapał Neville - Idą tu
Podeszłam do kabiny z eliksirem i bandażami
-Repello Mugoletum, Protego Maxima, Salvio Hexia Cave Inimicum . Dobra Neville, spadamy.
Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się. Korytarz był pusty
-Neville, gdzie ich zgubiłeś?
-Przy posągu Grzegorza Przymilnego
-To nie daleko stąd - zauważyła Luna
-Nie mamy czasu na przemyślenia - powiedziałam zapinając torbę
-Ale gdzie biegniemy? - spytała Luna zamykając łazienkę
-Daleko! - krzyknęłam słysząc Carrowów. Rzuciliśmy się pędem do ucieczki
-Tam są! - usłyszałam Carrowa
-Tam! - pokazałam na zakręt prowadzący do salonu Krukonów
Biegłam czując strach i nie wiedząc jaką karę wyznaczyli Carrowie
-Pożałujecie! - krzyknęła Alecto i zaczęła rzucać w nas zaklęciami
-Zatrzymajcie się, a was oszczędzimy! - usłyszałam Carrowa
Wyjęłam różdżkę z kieszeni i skręciłam korytarzem prowadzącym na szóste piętro. Zaczęłam rzucać zaklęcia w tył rozwalając przy okazji ściany, posągi i obrazy
-Neville, różdżka! - wrzasnęła Luna również rzucając zaklęciami
-PROTEGO! - dosłyszałam krzyk Amycusa - AVADA KEDAVRA!
Schyliłam głowę, by nie oberwać zielonym światłem. Powoli czułam brak Energii, lecz przyspieszyliśmy i wbiegliśmy do pustej sali i zgubiliśmy Carrowów. Zamknęliśmy drzwi paroma zaklęciami i modliliśmy się, by nas nie złapali
-Wszyscy cali?- szepnęłam a Neville i Luna kiwnęli głowami
Upadłam na podłegę ciesząc się, że im umknęliśmy, jednak po chwili znów serce mi mocniej zabiło
-Gdzieś się tu schowali - dosłyszałam Alecto
-Nie uciekli daleko - usłyszłam i o mało co serce mi nie stanęło. Wzięli do pomocy Snape'a
-Co teraz? - spytał Neville szeptem
-Czekamy na cud - powiedziałam nasłuchując Snape'a i Carrowów
-Wyłaźcie - powiedział zachęcająco Snape i otworzył drzwi najbliższej klasy
-Chodźcie - powiedział Carrow otwierając drzwi innej sali
Zaczęliśmy nasłuchiwać gdzie Snape i Carrowie otwierają salę. Po paru chwilach usłyszałam, że otwierają drzwi daleko od nas
-Na trzy uciekamy, jak najszybciej i jak najdalej. Rzucamy w ich stronę zaklęciami. Ok?
Bezszelestnie otworzyłam zaklęciami drzwi. Po upewnieniu się, że są daleko doliczyłam do trzech i na trzy otworzyłam drzwi
-Tam są - powiedział głośno Snape, a Carrowie zaczęli nas gonić, a Snape idąc szybko celował w nas zaklęciami. Zaczęliśmy biec. Adrenalina pozwoliła nam biec szybko. Carrowie jednak biegli równie szybko jak my. Biegliśmy bardzo długo, biegnąc po schodach, potykając się, celując zaklęciami i krzycząc.
-Szybciej! - krzyknęłam i skręciliśmy w korytarz prowadzący do Wielkiej Sali.
-Do Sali - wysapała Luna i wbiegliśmy do sali zatrzaskując drzwi
-Dobra, co teraz? Carrowie nie odpuszczą. - wysapałam
-Nie wiem ,musimy gdzieś uciec lub przynajmniej odwrócić ich uwagę-powiedział nerwowo Neville
-Musimy szybko wymyślić jakiś plan-powiedziałam i wiedziałam że będzie trudno
-Mam- powiedziała Luna -Nargle nam pomogą-powiedziała tak jakby w ogóle nie czuła zagrożenia ze strony Carrowów
-Luna ,nargle nam nie pomogą
-Mam lepszy pomysł-powiedziałam
***
-Rozumiecie??-zapytałam
-Tak-odpowiedzieli małym chórkiem
-Nevill ustaw się i nie wyciągaj różdżki-powiedziałam i odeszłam z Luną do przeciwnych końców Wielkiej sali.
-Neville mów-powiedziałam cicho
-Podajemy się,nie damy rady,nie róbcie nam krzywdy-Nevill powiedział ,a drzwi otworzyły się z trzaskiem
-Widzę że zmądrzeliście-Powiedział Alecto Carrow
-Już- krzyknełam i poczułam nagły przypływ adrenaliny.Moja różdżczka była wycelowana na Carrowa. Miałam rzucić na niego zaklęcie jednak Amycus był szybszy i dotknął mrocznego znaku i przyleciały setki śmiercożerców ,którzy obezwładnili mnie,Nevilla i Lunę. Zanim zdążyliśmy rzucić jakiekolwiek zaklęcie.
-I co małolaty myślały że uda im się zawładnąć światem-powiedziała szyderczo Lestrange
-Voldemort i tak cię nie kocha-powiedziałam zanim zdążyłam ugryźć się w język
-Crucio!
Ogromny ból przeszył  moje ciało.Ból był gorszy od wszystkiego czego dotychczas przeżyłam.Klękałam na podłogę błagając o śmierć.Wszystko mnie tak bolało że nie miałam siły żyć.Bellatriks schowała różdżkę za pazuchę ,jednak ja nadal na swoim ciele czułam ten ból.Po 5  minutach uświadomiłam sobie że nie mam różdżki i wszyscy się na mnie patrzą.
-No to teraz mów gdzie jest Potter-wysapał Lucjusz Malfoy
-Nigdy!-powiedział i znowu poczułam ogromny ból.Był on krótrzy niż poprzedni ,ale zrozumiałam że długo tak nie wytrzymam. Miałam ochotę powiedzieć gdzie jest Harry ,jednak wiedziałam że nie mogę
-Nie wiem - wysapałam
-KŁAMIESZ! - ryknęła Lestrange - Dobrze wiesz, gdzie jest, tylko nie chcesz powiedzieć. Bo to twój chłopak
-Nie jesteśmy już razem
-Nie? A ja myślę, że tak, tylko nie chcesz go wydać
-Naprawdę nie wiem. Przysięgam. Może być wszędzie
-Wszędzie? A co on tam robi ciekawego?
-Nie wiem - skłamałam
-KŁAMIESZ! CRUCIO!
Krzyknęłam z bólu. Tysiące żyletek cięło moje ciało. Kręgosłup płonął, a głowa pękała
-Gdzie jest Potter?!
-Nie wiem! - krzyknęłam czując ulgę w bólu
-Wiesz! - wrzasnęła i podniosła mnie siłą - Dowiem się gdzie jest twój kochaś - powiedziała patrząc mi prosto w oczy - I ta szlama Granger - puściła moją głowę , a ja upadłam na podłegę dysząc ciężko
-Ty coś wiesz - powiedział Lucjusz Malfoy celując różdżką w Neville'a
-Nie wiem
-Wiesz, wiesz. Ciebie trzeba przycisnąć. Twoi starzy byli wytrzymali na Cruciatusa, a ty?
-NIEEEE! - wrzasnęłam a Bellatrix podbiegła do mnie, zaciągnęła mnie, bym wstała, złapała mnie w pół i wcelowała różdżką w moją głowę
-Jeszcze słowo zdrajco krwi - powiedziała szeptając mi do ucha. Kontynuuj Lucjuszu
-Crucio - Neville z bólu aż podciągnął nogi do brzucha, jednak nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Chciałam się wyszarpnąć Bellatrix, lecz trzymała mnie mocno, a jej różdżka wbijała mi się w głowę
-W Albanii - wydyszał Neville wpakowując mnie po uszy w kłopoty. Wszyscy obecni na sali patrzyli się na mnie.
-Kłamałaś - powiedziała Lestrange puszczając mnie - żeby ratować swojego kochasia
-Nie, ja mówiłam prawdę, on może być wszędzie, na całym świecie AAAAAA!
Trzy zaklęcia Crucio na raz zbiło mnie z nóg. Ból z potrojoną siłą wrócił. Nogi płonęły ogniem, a ręce miałam porażone prądem
-I co my mamy z tobą zrobić? - spytała Lestrange krążąc przede mną
-Zajmiemy się nią - powiedział Amycus
-Poradzicie sobie? Trzeba ją załatwić
-Wszystkiego się dowiemy - zapewniła ich Alecto
Po tych słowach śmierciożercy rozpłynęli się i zostali tylko Alecto i Amycus
-Dostaniecie srogą karę.
Nadal leżałam oddychając ciężko . Neville i Luna mieli chyba już wcześniej obmyślony plan. W jednej sekundzie wstali i zaatakowali Carrowów zaklęciami oszałamiającymi. Wiedziałam, że trzeba uciekać, lecz nie miałam siły się podnieść. Neville podszedł do mnie i wziął mnie na ręce. Pobiegł razem z Luną przed pustą ścianę.Zamknął oczy,a po chwili znaleźliśmy się w pokoju życzeń.

czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział czwarty - Obrona

Droga Marge!
Tydzień minął szybciej niż myślałam. Kilkoro uczniów oberwało Cruciarusem .Nie chciałam na to patrzeć. Coraz bardziej boję się że to ja dostanę tym zaklęciem.Blaise jest dla mnie coraz milszy mimo kpin Pansy. Brakuje mi Harrego i Hermiony ,ale z czasem przyzwyczajam się do ich nie obecności.Ginny
***
-Nevill co teraz mamy za lekcje?-zapytałam ,bo po chyba 5 zmianach planu pogubiłam się
-Mungoloznawstwo
-Dzięki
-Zbieramy się -powiedział i poszliśmy się przyłączyć do szeregu Gryffindoru.Oczywiście Slytherin poszedł pierwszy.Po 3 minutach pojawiła się Alecto Carrow
-Witajcie!Będziemy się uczyć na tych lekcjach o wstrętnych mugolach ,których niedługo zgładzimy.-po sali rozeszły się pomruki oburzenia.
-Cisza! ,a teraz wyciągnijcie zwój pergaminu, podpiszcie się i wypisujcie imiona i nazwiska szlam i mugoli ,których znacie.Macie 15 minut na zapisanie CAŁEGO pergaminu.Nie napisałam nic chociaż znałam dużo takich osób np. Hermiona, Colin,Denis, rodzice Hermiony, wujostwo Harrego, Justin i wiele wiele innych. Carrow’a  patrzyła się na mnie i dziwił się że nic nie piszę.
-Panno Weasley dlaczego nic nie piszesz?-zapytała
-Nie będe zdradzać swoich przyjaciół ,by pani mogła ich szybciej zabić!-krzyknełam i wiedziałam że dostanę Cruciatusem
-Panno Weasley tak nie będziesz się odnośić do wice dyrektora Hogwartu!Stań na środku sali i niech  wszyscy zobaczą jak kończą takie nie znośne uczennice!
Stanełam na środku sali ,a Alecto przywołała wszystkich bliżej siebie i mnie i kazał się ustawić w półokręgu
-Jeżeli myślicie, że pozwolę sobie na takie zachowanie, to się grubo mylicie! A ty Weasley uważaj na słowa! Crucio!To stało się bardzo szybko - 
Blaise zasłonił mnie swoim ciałem i sam oberwał
-NIEEE!
-Żarty sobie robicie?! - Wrzasneła
Po sekundzie zrobiłam coś bardzo odważnego, lecz jednocześnie coś bardzo głupiego - wyjęłam różdżkę i wycelowałam ją w nauczycielkę
-Haha - zaśmiała się drwiącą i podwinęła rękaw, a którym miała wypalony mroczny znak - chyba nie chcesz zobaczyć tu Czarnego na, który będzie cię torturował, aż powiesz gdzie jest Potter? Opuść różdżkę, bo będzie nieciekawie Weasley.
Opuściłam różdżkę i wiedziałam że dostanę szlaban
-Twój szlaban odbędzie się za tydzień. Ty Zabini też. A teraz siadajcie i kończcie pisać 
-Blaise, cały jesteś? - szepnęłam do niego
-Tak, tak
-Czemu to zrobiłeś? Ja zasłużyłam
-Musiałem Cię ratować
-Chodź, bo znów dostaniesz.Na moim Pergaminie zapisałam fałszywe nazwiska
-Kto to Arkty Mounty? - spytała Carrowa
-Moja mugolska znajoma - skłamałam
-A Janny Grind?
-Mój wujek, mugolak
-Szlama? No, tak ty jako zdrajczyni krwi masz takich mnóstwo w rodzinie - powiedziała kpiąco
-Nie, tak nie może być! - krążyłam po pokoju wspólnym w towarzystwie zaprzyjaźnionych osób-To nie jest nauka! Ciężko to w ogóle nazwać nauczaniem. To jest po prostu śmieszne
-Ale przecież my nic nie możemy - powiedział Neville siadając na fotelu
-Właśnie możemy i coś zrobić musimy!
-Minął dopiero tydzień - zauważył Seamus
-Tydzień męczarni - dodałam
-Dlaczego nie mamy mapy Huncwotów Harrego - spytała Luna - po co  mu ona?
-Powiedział mi, że chce wiedzieć czy jesteśmy cali - powiedziałam - Semaus, mamy jutro z Carrowami?
-Nie, na szczęście. Tylko transmutacja, eliksiry, Historia Magii, zaklecia i koniec
-Świetnie. Jutro piątek, więc może coś wymyślimy w weekend.

-Niech każdy myśli,a coś wykombinujemy -W kupie raźniej - zażartował Neville
-Jutro o 15 - stej zainteresowani tu w końcie - pokazałam miejsce obok kominka i szafy - zbierzcie pomysły, obmyślcie wszystko i ...i walczymy.
Po tych słowach ludzie rozeszli się, aby zrobić lekcję
-Neville, co ty masz na twarzy? - spytałam patrząc na ranę na policzku
-To? To nic
-Coś ty zrobił?
-Spytałem ile mugolskiej krwi jest w niej i jej bracie. Nic mi nie jest
-Chodź tu. Paskudna rana. Nie ruszaj się - wyjęłam pudełeczko z maścią zrobioną przez starą babkę, którą spotkałam w Hogsmeade. Posmarowałam maścią ranę Neville'a a opuchlizna trochę zmalała
-Co to za specyfik? Jest fantastyczny, w ogóle nie czuję bólu.
-Taka mała tajemnica. Przyjdź do mnie jutro, to cię jeszcze posmaruję.
-Ginny, jesteś wspaniała. - powiedział z uśmiechem i poszedł. Sama poszłam do dormitorium i poszłam spać.
Lekcje minęły szybko, ponieważ dzień bez Carrowów do dzień radosny. Po lekcjach poszłam do kąta przy kominku, wzięłam zeszyt i czekałam na chętne osoby. Przyszło około 5-ciu osób. Trochę mało jak na początek, lecz później na pewno będzie nas więcej
-Wszyscy? Siemka ludzie. Zacznijmy od czynności formalnej. Podpiszcie mi się na tej kartce i wrzućcie ją do pieca. Chcę mieć pewność, że każdy będzie się buntował i że nikt nas nie zdradzi. Macie - dałam Lunie kartkę i wzięłam do ręki pióro i zeszyt - kto co potrafi?
-znam się na pirotechnice - powiedział Seamus dając listę Pati Patil
 -Super - zapisałam to w zeszycie - ja umiem strzelać z gumek recepturek. Kto robi cudeńka z origami?
-Ja umiem - powiedziała Pati
 -Super - powiedziałam zapisując - zrobisz, jeśli możesz pociski z pergaminu, ja ci dam materiały. Tylko żeby nie zlatywały na boki
-Da się zrobić
-Ernie, słyszałam, że znasz się na drewnie
-Jak nikt
-Ty spiłujesz krzesło Alecto, przed lekcją
-Super
-Neville, kończy mi się maść, a potrzebuje trochę roślin. Jutro pójdę z tobą do gabinetu Sprout i weźmiemy parę roślin. Luno, ty i McLaggen pójdziecie jutro do pani Pomfrey. Jedno będzie ją zagadywać, a drugie weźmie bandaże i plastry.
 -Gdzie ty chcesz to trzymać? Przecież Carrowie codziennie, kiedy mamy lekcje sprawdzają dormitoria
-Na razie będę je trzymać w torbie
-Ale mogą ci ja przeszukać. - powiedział Neville
-Zamknę się w toalecie jęczącej Marty. Tam nikt nie wchodzi. Jakby ktoś chciał wejść niech zapuka siedem razy. Jakieś pytania? Zapomniałabym. Zrobiłam takie przypinki - dałam wszystkim po zielonym guziku - wepnijcie je na miejsce guzika. To będzie taki nasz symbol rozpoznawczy. Każdy wie co ma robić? Możecie iść. Resztę ustalimy jutro o 20-stej tutaj. Neville , chodź tu. Daj mi ten policzek - posmarowałam Neville'owi polik - prawie się zagoiło.
-Dzięki Ginny
-Uważaj na siebie. Jesteś bardzo wojowniczy. Jutro o 10-tej idziemy.
-Dobrze - i poszedł , a ja za nim do dormitorium w celu odrobienia lekcji i przygotowania przepisu na leczniczą maść

***

-Neville, gotowy?
-Jak nigdy
Poszliśmy długim korytarzem do gabinetu Sprout. Siedziała przy biurku i wypełniała dokumenty
-Longbottom, Weasley nie poszliście na śniadanie?
-Już zjedliśmy pani profesor. Mamy do pani sprawę - zaczęłam - mogę obejrzeć rośliny?
-Proszę bardzo - powiedziała i zwróciła się do Neville'a - To co to za sprawa?
Podczas gdy Neville zagadywał Sprout ja mogłam podkraść kilka roślin
-Chcemy zrobić niespodziankę dla profesor McGonagall i chcemy jej dać pachnące kwiaty, nie wiemy jakie wybrać, a nie chcemy by to były róże, czy tulipany
-Właśnie, tulipany - szepnęłam do siebie i ucięłam łepek czerwonemu tulipanowi
-Może Petunie Walijskie? Są bardzo kolorowe i bardzo ładnie pachną
-A gdzie możemy takie znaleźć?
Gdy zbierałam nasiona Sinicy zobaczyłam na biurku Sprout kartkę od Carrowa. Kątem oka zerknęłam na nią

Jeżeli jeszcze raz nie udzielisz szlabanu Ginny Weasley dostaniesz 10 razy Cruciatusem
                                                       Alecto i Amycus Carrowie

Mogłam się tego spodziewać - pomyślałam i zapięłam torbę wypchaną ziołami i roślinami
-Dziękujemy za radę pani profesor - podziękowałam i wyszliśmy z gabinetu
-Masz wszystko?
-Nie mam tylko korzenia imbiru
-I skąd ty go chcesz wziąć?
-Hagrid je ma.
-Zwariowałaś? Nie wolno nam opuścić zamku
-Bez zezwolenia nauczyciela nie. Hagrid przecież przecież to nauczyciel. Dam Luke-owi  kartkę, a Hagrid na lekcji ją podpisze.
-Kiedyś cie wywalą Ginny - powiedział Neville i weszliśmy do pokoju wspólnego Gryffonów.
***
-Luke mógł byś dać prof. Hagridowi tę kartkę i później mi ją przynieść??
-A co z tego będę miał??-zapytał trzecioklasista
-1 galeon-powiedziałam
-Ok
-O Luna!-krzyknęłam
-Cześć,udało się nam zabrać bandaże i plastry oraz parę eliksirów,ale większość zawdzięczaj jemu-Za Luny wyłonił się Blaise
-Hej-powiedział z podrywającym uśmieszkiem
-Hej,dzięki że pomogłeś Lunie-powiedziałam
-Och, kiedy dowiedziałem się, że ty to organizujesz od razu jej pomogłem. Dla ciebie rudowłosa
-Dzięki - powiedziałam przez zęby - Coś jeszcze?
-Nie - powiedział zbity z tropu i odszedł
-Chyba ktoś tu cię kocha - zaśpiewała Luna
-Taa....największy głupol w całym Hogwarcie. Chodź, pomożesz mi zrobić maść
Udałyśmy się do łazienki jęczącej Marty. Na szczęście jej tam nie było.
-Coloportus - zamknęłam drzwi i na wszelki wypadek rzuciłam jeszcze parę innych zaklęć.
-Luno, pokrój mięte, ja muszę rozgnieść nasiona Sinicy.
-Dlaczego nie chcesz się umówić z Blaisem?
-To totalny debil. Same mięśnie brak mózgu
-Kto się czubi ten się lubi - zaśpiewała Luna wsypując pokrojoną mięte do miski i zalewając ją wodą
-Och przestań. - powiedziałam wsypując zmiażdżone nasiona - A czy gdyby ciebie zaprosił, poszłabyś?
-No pewnie. Wiesz jakie on ma powodzenie? Nawet Cho się zgodziła
-Świna!
-To było w czwartej klasie
-Jeszcze większa świnia!
-Przesadzasz - powiedziała dosypując mak - to dobry chłopak
-Nie skomentuję tego. Teraz tylko trochę pomieszać, dodać imbir i gotowe. Dzięki bardzo Luno
Nagle usłyszałyśmy siedmiokrotne pukanie
-Ginny

piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział trzeci - Listy do nikogo

Droga Marge
Jestem samotna. Hogwart bez Harrego jest ponury. Nawet Snape i jego chore ambicje nic nie zmieniły. Oczywiście - boje się, ale Harry na pewno by się mną zajął. Na szczęście Neville wydoroślał i na pewno mi pomoże. Luna jest teraz ze mną. Cieszę się. Od teraz jest moją najlepszą przyjaciółką. Hermiono, dlaczego odeszłaś?!

Listy do nikogo - tak zatytułowałam teczkę, gdzie będę trzymać teczkę z listami do wymyślonej dziewczyny.
Płakałam jeszcze długo, lecz usnęłam, nawet nie wiedząc, kiedy.
-Ginny, wstawiaj, bo Snape się wścieknie!
Obudziłam się oddychając ciężko.
-Teraz musimy chodzić grupami
-Hej Blaise. Która godzina?
-Siódma. Snape zażyczył sobie, by śniadanie trwało równo trzydzieści minut, po trzydziestu minutach idziemy do dormitoriów, zabieramy torby i idziemy w grupach na lekcje.
-Już się ogarniam.
Przemyłam twarz wodą, rozczesałam włosy i ustawiłam się w szeregu na śniadanie.
-Idziemy! - Odezwał się ktoś z przodu i zgrabnym szykiem pomaszerowaliśmy na śniadanie. Przede wielką salą spotkaliśmy Krukonów i Puchonów.
-Slytherin idzie przodem! - Odezwał się Amycus Carrow.
To mnie bardzo oburzyło, tak samo jak resztę osób, lecz poszliśmy bez słowa do swoich miejsc. Nauczyciele przy stole byli bladzi i nic nie mówili. Ponura atmosfera udzieliła się też innym domom.
-Parę spraw organizacyjnych. - Odezwał się Snape - Dziewczęta mają być nieumalowane i w związanych włosach. Za brak subordynacji szlaban. Chłopcy mają mieć krótko przystrzyżone włosy i w nienagannym stroju. Teraz zjadać.
Na sali zrobił się lekki gwar związywanych włosów i poprawianych krawatów. Musiałam związać włosy, lecz np. Parvati musiała zmyć cały makijaż.
Po pół godzinie udaliśmy się do dormitorium i na lekcje. Zaczynaliśmy eliksirami. Slaghorn niewiele mówił i był bardzo blady. Pomimo dużego brzucha szata na nim wisiała, a pod oczami widniały sińce
-Zróbcie jakiś eliksir. Jakikolwiek
Krojąc rogi ślimaków zagadałam do siedzącej Luny
-Jak myślisz, czemu Slughorn jest taki ponury?
-Mogę się założyć, że Carrowie im grozili. Wiesz, teraz muszą donosić o każdych szlabanach. Słyszałam też, że wczoraj dostał Cruciatusem
-Ten Snape powariował.
-Uważaj, za takie coś możesz dostać szlaban i wiesz, co - szepnęła krojąc cebulę - Ślizgoni mają prawo donosić o niesubordynacji, a oni sami nie mają prawa mieć szlabanów.
-Wszyscy Ślizgoni?
-Wiesz, słyszałam, że Nicola Moth się zbuntowała. Widzisz te sińce? - Wskazała nożem na nieznaną mi dziewczynę o długich włosach spiętych w zgrabny warkocz - dostała wczoraj od Carrowa
-Skąd ty to wiesz?
-Nargle mi powiedziały
Cokolwiek miała na myśli Luna przeraziłam się jeszcze bardziej. Na przerwie podeszłam do niej
-Nicola! Czekaj. Jestem Ginny
-Musimy teraz? Spieszę się.
-To zajmie chwilę. Dziękuję, że...że się zbuntowałaś. Masz - dałam jej zapakowany w szarą paczkę krem na sińce
-Powariowałaś?! Dostane piętnaście razy Cruciatusem.
-Co?
-Nie czytałaś rozporządzenia Snape'a? Za Jakąkolwiek przemyconą paczkę dostaje się szlaban.
-Gdzie to rozporządzenie?
-Przed Wielką Salą.
Poszłam szybkim krokiem przed wielką salę. Na sali była tylko jedna kartka z rozporządzeniem Snape'a

1. Uczniom zakazuje się kontaktów bliższych niż rozmowa
2. Uczniom zakazuje się dawania prezentów i innych upominków
3. Uczeń złapany na posiadaniu obiektu obrażającego Slytherin bądź dyrektora ( i wice dyrektorów) Dostanie srogą karę
4. Uczeń odzywający się bez szacunku do nauczyciela zostanie karany
5. Uczniom zakazuje się przebywania na korytarzach w grupach mniejszych niż trójosobowe
Złamanie choćby jednego z punktu zostanie ukarane szlabanem

                                                     Dyrektor Severus Snape

Teraz rozumiem. Snape podporządkował sobie wszystkich nauczycieli. Dlatego się ich boją.
Następną lekcją była OPCM.
-Nazywam się Amycus Carrow. Teraz lekcje Obrony Przed Czarną Magią, to nie będą przelewki. Macie się starać, bo inaczej nie zdacie. Wy małe robaki nie umiecie nic, jeśli chodzi o magię obronną. Nie jesteście przygotowani na atak. Nie wiecie nic!
Już miałam ochotę wstać i wyczarować patronusa, lecz Luna złapała mnie za rękę
-Może i jesteście szóstoklasistami, ale zaklęcie Crucio musicie umieć wyczarowywać!
To już jest szczyt! - pomyślałam. Carrow wyczarował psa.
-Macie rzucać zaklęcie Crucio, dopóki wam nie pozwolę przestać. Kto na ochotnika? Nikt? Michel!
Ślizgon wyszedł pewny siebie i stanął przed psem
Crucio! - pies piszczał przeraźliwie. Piszczał, a ja zatkałam uszy. Luna zaczęła dotykać swojego naszyjnika, a Pati zakryła twarz rękami.
-Crucio! - krzyknął chłopak, a pies jeszcze raz zapiszczał i to jeszcze głośniej.
-Dość. Siadaj! Weasley!Chodź tu.
Wyszłam z ławki
-Dalej Weasley
Stałam wpatrzona w biedne ślepia psa
-Weasley. Żuć zaklęcie!
Nie miałam zamiaru dotknąć różdżki. Nie byłam gotowa na taki czyn. Nigdy nie będę
-WEASLEY! - ryknął - NO JUŻ! - uderzył mnie w twarz. Trzymając się za policzek zacisnęłam zęby
-Nie.
-CO?!
-Nie. Nie mam zamiaru ranić psa.
Carrow uderzył mnie jeszcze raz z taką siłą, że upadłam na podłogę
-I zapamiętaj - powiedział cicho - W tej sali mi się nie odmawia! Siadaj Weasley!
-Usiadłam słysząc z tyłu ciche oklaski ze strony Gryfonów i Krukonów
-CISZA! Zapamiętajcie sobie. W tej sali mi się nie odmawia. MNIE NIGDY SIĘ NIE ODMAWIA! A ty Weasley masz zdrowo przerąbane. Wyjdźcie z sali. Koniec lekcji.
Spakowałam rzeczy z bolącym policzkiem. Gdy tylko wyszliśmy z sali Luna mnie przytuliła, jak i wiele innych osób
-To było niesamowite
-Ja bym się nie odważyła
-Ginny naszą królową

Jednak musieliśmy iść na transmutację. McGonagall wydawała się być niezłamana, ale jednak wiedziałam, że też się boi
-Witajcie uczniowie. Dzisiaj omówimy transmutacje bezkręgowców, które...Weasley, co ci się stało w twarz?
-Dostałam od profesora Carrowa
-Co żeś zrobiła?
-Odmówiłam żucenia zaklęcia Crucio na psa - McGonagall westchnęła i spojrzała na mnie współczującym wzrokiem
-Musicie na siebie uważać, bo nawet nie wiecie, co oni mog wam zrobić. Ciesz się, że nie masz szlabanu
-Mam się cieszyć?- nie wytrzymałąm - że nie dostanę zaklęciem Crucio? Za takie coś idzie się do Azkabanu, a wy nauczyciele, jeszcze na to pozwalacie! Dlaczego podczas śniadania ich nie zaatakowaliście?! Uczniowie zajeliby sie Ślizgonami, a wy nauczyciele Carrowami i Snape'm.!
-Nie rozumiesz, że wystarczy, ze Carrow dotkie tego swojego znaku, to zlecą się setki śmierciożerców?
-A zaklęcia ochronne? Pani profesor dobrze wiem, co pani i profesor Flitwick potraficie. Chyba nie chce mi pani powiedzieć że Snape zaczarował Hogwart?
-Weasley, rozumiem twoją obawę, ale my nic nie możemy zrobić. Wszystkie wyjścia ze szkoły są pozamykane, a zaklęcia ochronne nie działają
-A Zakon?
-Weasley, to niesubordynacja! Powinnaś dostać szlaban, lecz oszczędzę cię. Siadaj i uważaj na siebie
Usiadłam zdenerwowana i bezsilna. Zakon musiał się rozpaść. Albo jego członkowie przestali się spotykać. 

wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział drugi - Niekorzystne zmiany

Dojechaliśmy do Hogwartu. Jak zwykle poszliśmy do wielkiej sali. Było tu mrocznie. Świece paliły się tak jakby zaraz miały zgasnąć. Zanim zdążyłam się rozejrzeć przemówił Severus Snape:
-Witajcie czarodzieje! Od dziś to ja jestem dyrektorem Hogwartu. Jak pewnie zauważyliście nie ma tu żadnych szlam!-Po wielkiej sali rozeszły się pomruki oburzenia.-Cisza-krzyknął-Mamy kilku nowych nauczycieli. Nie pokarzą się wam, ponieważ mają ważniejsze sprawy do zrobienia, a teraz jedzcie i wymaszerujcie do swoich dormitoriów tam dostaniecie wskazówki jak zachowywać się w tej szkole-powiedział i usiadł przy stole.
Przez całą wielką salę przeszedł szmer szeptów i oklaski Ślizgonów.
-Kim są osoby obok Snape'a? - Spytał Seamus
-To Carrowie. Śmierciożercy. Podobno są gorsi od niego.
-Słyszeliście, co się stało z Gurbage?
-Podobno ją udusili - odezwał się McLaggen
-No, co ty, Sami-Wiecie, kto ją zabił
-Jejku, nienawidziłem jej - odezwał się jakiś trzecioroczny

Nie zjadłam prawie nic. Ciągle myślałam o Harrym.                                                                        
  -O, czym tak myślisz Ginny-spytał Neville                          
  -Myślę o Harrym-szepnęłam mu do ucha, a on się uśmiechnął i powiedział:                             
  -Nie martw się poradzi sobie                                              
  -Oby  
                                                                            ***
  Właśnie wychodziłam z wielkiej sali, gdy ktoś mnie popchnął i poleciłam prosto na Blaise
-Uważaj jak chodzisz ślicznotko-szepnął mi do ucha
-Widzę, że ruda na Ciebie leci Blaise-wyśmiała go Pansy
-Nigdy bym nie dotknął tej zdrajczyni krwi-Powiedział, a ja z pędem pobiegłam do dormitorium popychając wszystkich.
Płakałam do poduszki. Chcałam się komuś wyrzalić. Hermiony nie było, a to ona mnie najbardziej rozumniała. Chciałam już wrócić do domu, Harrego, Hermiony a nawet Rona. Po tych myślach rozpłakałam się jeszcze bardziej. Po pół godziny uspokoiłam się i poszłam do salonu gdzie McGonagall właśnie wyczytywała uczniów z swojej listy.
-Ginny Weasley
-Jestem-o się mało, co się nie spóźniłam.
McGonagall wyczytała jeszcze paru uczniów i zaczęła przemawiać:
-W szkole jest pełno śmierciożerców. Wszystkie wyjścia ze szkoły są patrolowane przez śmierciożerców. Musicie szanować wicedyrektorów - Amycusa i Alecto. Mugoloznastwo jest obowiązkowe. Szlabany są objęte zaklęciem Crucio.
-CO?! - Krzyknęli prawie wszyscy równo
-Nie mamy na to wpływu
-A ministerstwo? - Spytał Seamus
-Objęte przez Sami - Wiecie -Kogo - powiedziałam
-Musicie szanować Slytherin jak i Ślizgonów. Staramy się chodzić się w szeregach, a nie po luzacku. Po szkole można się szwendać do 19,a o 21 wszyscy mają spać. To wszystko ktoś ma jakieś pytania?-Zapytała
-Naprawdę Cruciatus? -Zapytał nie pewnie Neville.
-Niestety Longbotom. Uważajcie, bo nie chcecie wiedzieć, jaki to ból-powiedziała i odeszła, a ja równocześnie z nią.
                                                                        ***

Leżałam na łóżku rozmyślając, co zrobić. Stwierdziłam, że muszę się komuś wyżalić, więc zaczęłam pisać list.

niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział pierwszy-Rozstanie

Obudziłam się zlana zimnym potem. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, gdzie jestem i co tu robię. Hermiona stała nademną blada i przestraszona. 
-Wszystko dobrze?-spytała nie pewnie.
-Zły sen - powiedziałam i padłam na poduszki. Ten sen mnie wykończył, wyssał ze mnie wszystkie siły. Harry wyjeżdża, a ja nic nie mogę poradzić. Nadal nie rozumiem po co on szuka tych horkruksów. Jeszcze mu się coś stanie, a ja nawet nie będe o tym wiedzieć. To był tylko sen - przecież mogłam w środku nocy powiedzieć miłą chwilę związaną z Harrym. Kochm go i nie boję się z nim zostać.
-Jesteś potwornie blada, może chcesz sie zdrzemnąć?
-Nie, nie ,nie - teraz bałam sie zasnąć, bo obawiałam się, że już nigdy nie zobaczę Harrego.
-Zaraz kolacja.
-Kolacja? - zerknęłam na okno. Było już ciemno, czyli przespałam cały dzień, któy mogłam spędzić z Harrym. Natychmiast wyskoczyłam z łóżka i zażuciłam na siebię szlafrok. Razem z Hermioną zeszłyśmy na dół. Dookoła pachniało pieczenią mamy, co podsyciło mi apetyt - Harry! - pobiegłam do niego i go uściskałam. Od razu poczułam się lepiej.
-Ginny, jesteś blada jak ściana, wszystko w porządku? - spytała mama
-Tak, wszystko dobrze. 
                                       
Usiadłam obok Harrego. Był uśmiechnięty i wesoły, ale chwilami sprawiał wrażenie zakłopotanego
-No jedzcie, jezdzcie bo wystygnie - poganiała nas mama- Fred, może troche ostrożniej z tym nożem, jeszcze ojcu oko wydłubiesz. 
-Może mu poprawie nos, bo jest trochę za duży
-Nie gadaj, tylko jedz - powiedziała mama i położyła na stole kurczaka
-To zostaniecie na noc? - spytał tata podając kurczaka Ronowi
-Musimy odwiedzić rodziców Tonks i pozałatwiać parę spraw-Odpowiedział Lupin
-Za nie długo pełnia - przypomniała Tonks krojąc jajko
-Czy wieżycie w to, co mówi "prorok" ? -wypalił Harry
-Ależ oczywiście, że nie - powiedziała mama
-Harry, mówie ci. Ministerstwo całkowicie przejęło " proroka" i teraz piszą wszystko przeciwko tobie. Nie ma co się tym przejmować.
                                                  ***
-O której jutro wyjeżdżacie? - spytał Harry
-Jak zwykle o jedenastej - powiedziałam - będziecie do mnie pisać?
-Jak tylko nadaży się okazja - powiedział Ron - nie martw się. Przywieziemy ci coś. 
Uśmiechnęłam się ponuro. Czy oni naprawdę muszą wyjeżdżać? Wszyscy troje? Poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku próbując sobie wypbrazić cały rok szkolny bez Harrego i Hermiony. Bez nich i Rona w Hogwarcie jest pusto i smutno. 
-Ginny, wszystko dobrze?
-Harry, przestraszyłeś mnie
-Dobrze sie czujesz?
-Tak, jest dobrze
-Chyba sie nie gniewasz, że zerwaliśmy
-Nie, wszystko rozumiem
-Musze to zrobić, a jak tylko znajdę chodź poszlakę, to do ciebie napiszę
-Obiecujesz?
-Obiecuję
                                                 ***
-Pa, mamo! - krzyknęłam z okna pociągu Express Hogwart - będe do ciebie pisać
-Pa Ginny, powodzenia - krzyknęła mama
-Może Żonglera? - usłyszałam słodki, rozmażony głos
-Luna! Siadaj
-Dzięki, wszędzie jest zajęte. Gdzie Neville?
-Gdzieś błądzi po pociągu. Co u ciebie?
-Fantastycznie. Po tym jak dwa lata temu Harry dał wywiad do Żonglera czyta nas bardzo wiele osób, czasami nam nie starcza papieru
-To gratulacje. Nie wiesz, czy Malfoy będzie w Hogwarcie?
-Nie wiem, ale chyba siedzi z ojcem i planuje nowy plan. 
-Można się przysiąść?-zaptał Nevill
-Neville, siadaj.-odpowiedziałam razem z Luną
-Dzięki. Pomimi tego, że kilku osób nie było, to i tak jest ogromny tłok. 
-Jak babcia?
-Dobrze. Mówi, że musimy się trzymać razem i dawać z siebie wszystko. 
Cała podróż była jak zwykle nudna.
 .

                                           


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Prolog

Siedziała i nie wiedziała co zrobić nie kochała go,ale bała się z nim rozstać.Była załamana.Szukała pięknych chwil z nim.Nie mogła mogła sobie przypomnieć siedziała i szukała w swojej głowie widziała tylko kłótnie,strach,zdenerwowanie.Leżała już na podłodze nie wie co zrobić.Wir myśli pochłonął ją ,a myśli wybrańca przeszły,przez jej głowe zostawiając pustkę.Pustka,ogromna pustka,bez życia...

-Ginny obudź się!!...Ginny proszę!!..Ginny!!!