środa, 29 stycznia 2014

Rozdział szósty-Udawany związek

-Trochę się zmienił powiedziała Luna- chcę mieć na czym spać - zażyczyła sobie Luna, a przed nami pojawił się hamak. Neville położył mnie na nim i przykrył kocem
-Dzięki Neville - powiedziałam wtulając się w koc i zgrzytając zębami
-Niema sprawy. PRzepraszam, że powiedziałaem o Albanii
-Spoko. Chciałeś dobrze. Dacie sobie radę? Trzeba tu urządzić - powiedziałam
-Nie martw się,będzie dobrze.
Po chwili zasnęłam.Nie śniło mi się nic szczegulnego.Jakieś przebłyski był Harry,Hermiona,Ron,Voldemort, śmierciożercy. Obudziłam się zalana potem.Chciałam napisać do Harrego ,ale napisałam do  Marge.

Kochana Marge!
W szkole jest niebezpiecznie.Dostałam kilka razy cruciatusem. Ból był ogromny.Carrowie nas złapali i torturowali. Na szczeście uciekliśmy i Luna z Nevillem zaprowadzili mnie do pokoju życzeń.

Pisałam ,a w tym momęcie wstała Luna ,więc szybko schowałam mój list
-Jak się czujesz? - spytała
-Nieźle. Słuchaj, dlaczego nie załatwiliście Carrowów od razu?
-Snape by nas od razu załatwił
-A Imperio?
-Snape.
-No tak....gdzie moja maść?
-Och...Chcę dostać maść z łazienki Jęczącej Marty - zażyczyła sobie Luna, a maść znalazła się w jej ręce - śniadanie - wyśpiewała, a Neville przyszedł z tacą naleśników
-Skąd je macie?
-Semaus nam załatwił. My musimy się chronić i uciekać przed Carrowami.
-Wiem ,a jak myślisz wiedzą o pokoju życzeń?
-Wątpie ,ale trzeba uważać,a i załatwiłem łazienkę
-Super !jesteś kochany Nevill-powiedziałam ,a on zarumienił się.
Poszłam do łazienki odświeżyć się.Wyszłam i zobaczyłam Lune przytulającą się do Nevilla.Nie chciałam im przeszkadać i spowrotem weszłam spowrotem do łazienki.Nie wiedziałam co robić ,więc sprzątałam chociaż było idealnie czysto po 10minutach nie wytrzymałam i wyszłam.Niebyło nikogo na moim hamaku była mała sowa z listem.Odwiązałam od jej nóżki list i dałam jej miskę z wodą ,a sama zaczełam czytać list.

Kochana Ginny!
Wraz z Hermioną i Ronem dalej poszukujemy horkruksów.Mamy jeden ,ale nie możemy go zniszczyć.Więcej nie mogę ci przekazać.Kocham cię.Po przeczytaniu spal i nie odpisuj.
 Całusy Harry

-Co to za list??
-Od Harrego
-O jednak się odezwał.Co pisze??-Zapytała i podeszła przeczytać.
-To chyba dobrze że mają horkruksa??
-Tak,chyba tak
-Co macie??-zapytał ,a ja mu podałam do przeczytania.
Nevill nic nie powiedział tylko wrzucił list do kominka i w przeciągu kilku sekund spłonął.
-Słuchajcie musimy chodzić na lekcje
-NIE!
-Ginny ja też nie chcę chodzić na lekcje ,ale musimy i już wymyśliłem jak zrobimy by nas nie tknęli-powiedział ,a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
-Jesteśmy czystej krwi ,więc wątpie by ktoś chciał niszczyć miłość czystej krwi.My z Luną bylibyśmy razem ,a ty Ginny z Blaisem.
-Jeszcze nie zgłupiałam by z nim BYĆ!
-Ginny jeżeli chcesz przeżyć musisz z nim być, ON jest ŚLIZGONEM jemu nic nie zrobią
-Ale ja go NIE kocham ,kocham Harrego!
-Wiem Ginny ,ale to dla twojego bezpieczeństwa.!Ryzykujemy wszystko po to byś mogła żyć!!
-A niby on się zgodzi??
-Tak to już jest załatwione
-Super róbcie wszystko bez mojej wiedzy!Najpierw pokuj życzeń potem "związki"!Co jeszcze o czym jeszcze nie wiem!?
-Wszystko wiesz  ,musieliśmy to zataić bo przecież widzisz jak wybuchłaś
-Super i tak wam nie wierzę!Ja wam wszystko mówię ,a wy!?!?!?-powiedziałam i poszłam do łazienki wypłakać się.
-Harry tak bardzo mi cię brakuje WRÓĆ!-krzyczałam do siebie
Miałam kompletny mętlik w głowie.Dlaczego to ja mam  być skazana na najgorsze.Tak Harry i Hermiona niczym się nie martwią i pojechali szukać horkruksów ,a wszystko zostawili mi na głowie!Luna z Nevillem też coś knują ,a ja uważałam ich za przyjaciół!Miałam tego dość wyszłam i położyłam się na hamaku i ze zmęczenia zasnęłam.
-Ginny wstawaj!
-Co?Gdzie? Jak?
-Nic to tylko ja Luna
-A Luna to ty
-Tak słuchaj muszę Ci to wszystko wyjaśnić. Nevilla poniosły emocje.Nie chciał na ciebie nakrzyczeć.
-Luna ,ale wy przede mną wszystko zatajacie
-Gin ,ale to dla twojego bezpieczeństwa.My się dla ciebie narażamy.Byś tylko była żywa
-Nie wiem Luna ,ale wiem że tobie mogę wierzyć
-Choć, Blaise chce się z tobą spotkać -powiedziała i zaprowadziła mnie do innego małego pokoju.
-To ja was zostawię samych-powiedziała z uśmiechem i wyszła
-Cześć-powiedział nie pewny
-Hej,słuchaj będziemy razem tylko po to by Carrowie nas nie złapali nic więcej będziemy tylko UDAWAĆ
-T..tak-powiedział,a uśmiech z jego twarzy znikł
-Słuchaj ,wiem że kochasz Harrego ,ale ja naprawdę cię kocham
-Wiesz że kocham Harrego-powiedziałam i wyszłam
***
-Ginny wstawaj! Idziemy na śniadanie!
-Jakie śniadanie??
-No w wielkiej sali. Blaise już czeka. Pamiętaj że siadasz z Blasem przy stole Gryffindoru.
-Ok-powiedziałam i poszłam do łazienki.Po pięciu minutach wyszłam i podeszłam do Blaisa.
-Hej- powiedział i pocałował mnie w policzek.
-Co ty..zapomniałam -wycedziłam i złapałam go za rękę.
-Mam nadzieje że się uda-wyszeptałam ,a on kiwnął głową na znak że się uda.Schodziliśmy schodami ,a na nas patrzyło się pełno uczniów ,więc pocałowałam Zambinego w usta by wyglądało to na prawdziwą miłość.Weszliśmy do wielkiej sali i natychmiast wszystkie głowy zwróciły się w naszą stronę.Za stołu nauczycielskiego wstał Carrow i chciał rzucić na mnie zaklęcie ,jednak Snape powiedział mu że nie może bo jest w obecności Ślizgona. Podeszłam z Blaisem do stołu Gryffindoru. Uczniowie mówili na nasz temat różne uwagi ,jednak my nie zwracaliśmy na to uwagi.
-Smacznego- powiedział ,gdy brałam tost
-Dziękuje-odpowiedziałam i koło mnie usiadła Luna z Nevillem.
-Udało się
Po skończonym śniadaniu poszliśmy na transmutacje. McGonagall mówiła coś o..nawet nie wiem o czym ,ale słuchałam jej ,gdy zadzwonił dzwonek powiedziała:
-Weasley, Lovegood, zostańcie.
Już w głowie miałam Carrowów rzucających na nas Cruciatusy i Neville'a mówiącego coś o miłości
-Tam - pokazała na swój gabinet.
-Neville? - spytałam i usiadłam obok niego
-Czy wyście powariowali?! Robicie sobie jakieś eliksiry, kradniecie opatrunki i rośliny?! A potem uciekacie przed dyrektorem! Próbujecie ich zaatakować, a potem ich rozbrajacie?! Czy wyście na głowy upadli?!
-Pani profesor - zaczęłam spokojnie - Opatrunki dała nam pani Pomfrey. Rośliny dostaliśmy od profesor Sprout, a eliksir to był krem dla profesor Alecto.
-Nie zamydlisz mi oczu Weasley! Za długo pracuje w Hogwarcie i nie takie rzeczy widziałam, jednak to przekracza wszelkie granice!
-A czy pani nie chce normalności?! - nie wytrzymałam i wstałam - Przecież z palcem w nosie może pani załatwić Carrowów! Ale przecież to dyrektorzy, wiec nie wolno ich tknąć! Ja na pani miejscu już bym planowała, jak ich się pozbyć!
-Weasley! Carrowie zagrozili nam, że nas zabiją jeśli na nich krzywo spojrzymy, nie mówiąc o atakach. Jak mamy ich pokonać?
-A zakon?
-Zakon nie istnieje.
-Ale chyba ich członkowie nadal żyją?
-Weasley. Nie po to tu was zwołałam. Carrowie na razie was nie tkną. Macie jednak u mnie szlaban. Jutro o piętnastej u mnie
-Dziękujemy pani profesor - powiedział Neville i poszliśmy na zielarstwo.
***
-Idziemy do wielkiej sali na obiad??-zapytałam
-No jasne burczy mi w brzuchu jak nie wiem co-powiedział i puścił się pędem do wielkiej sali ,a ja za nim.  Nagle znikąd pojawił się Blaise.
-Hej ślicznotko! Jak zielarstwo?
-Cześć! Dobrze ,a tobie....Co ty właściwie miałeś??-dopytywałam się zbita z tropu
-Eliksiry
-To jak ci poszły??
-Całkiem nieźle
Powiedział ,a obok nas stała grupka dziewczyn z Slytherinu.
-Widzisz ich??
-Tak ,nie wiem jak Blaise mógł się posunąć w takie bagno
-Ja też.
-To jest jakieś obleśne!-powiedziała Jasmine
-Zazdrościcie??-Zapytał Blaise
-Tutaj nie ma czego zazdrościć zdrajco! - powiedziała kpiąco dziewczyna, a ja specjalnie pocałowałam Zabiniego i usiedliśmy przy stole. Carrowie i Snape byli wściekli.
-Podać ci ziemniaczki słoneczko?
-Zabini, zaraz dostaniesz ziemniaczkami w potylice - ostrzegłam go i odsunęłam się od niego
-Uwielbiam jak się złościsz

P.S Nadal poszukujemy szablonu. Prosimy o linki w komentarzach :) Zapraszamy też na https://www.facebook.com/pages/Harry-Potter-na-zawsze/116859648514587?bookmark_t=page na naszą stronkę :)

sobota, 25 stycznia 2014

Rodział piąty-Ucieczka

-Ginny,kto to??-zapytała zaniepokojona Luna
-Nie wiem ,szybko pakuj to do kabiny-powiedziałam ściszonym głosem
Otworzyłam kabinę wyglądała tak jak by nie sprzątano tu od setek lat.Wszędzie było pełno pleśni i brudu.Jednak nie miałyśmy wyjścia torby oraz eliksir położyliśmy za kibel.
A ja machnięciem różdżki zlikwidowałam zaklęcia ochronne i udawałam  że przemywam twarz ,a Luna nawilżała usta. Po sekundzie drzwi otworzyły się
-Neville.Matko, co ci się stało? - spytałam widząc rozcięcie na czole
-Carrowie - wysapał, a ja wciągnęłam go do łazienki, a Luna zabarykadowała drzwi
-Jasny gwint. Coś ty zrobił?
-Carrowie, mnie gonili. Wiedzą, że ukradłem rośliny
-Przecież to ja...
-Carrowie chcą wiedzieć gdzie jest Harry
-On może być wszędzie
-No wiem - wysapał Neville - Idą tu
Podeszłam do kabiny z eliksirem i bandażami
-Repello Mugoletum, Protego Maxima, Salvio Hexia Cave Inimicum . Dobra Neville, spadamy.
Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się. Korytarz był pusty
-Neville, gdzie ich zgubiłeś?
-Przy posągu Grzegorza Przymilnego
-To nie daleko stąd - zauważyła Luna
-Nie mamy czasu na przemyślenia - powiedziałam zapinając torbę
-Ale gdzie biegniemy? - spytała Luna zamykając łazienkę
-Daleko! - krzyknęłam słysząc Carrowów. Rzuciliśmy się pędem do ucieczki
-Tam są! - usłyszałam Carrowa
-Tam! - pokazałam na zakręt prowadzący do salonu Krukonów
Biegłam czując strach i nie wiedząc jaką karę wyznaczyli Carrowie
-Pożałujecie! - krzyknęła Alecto i zaczęła rzucać w nas zaklęciami
-Zatrzymajcie się, a was oszczędzimy! - usłyszałam Carrowa
Wyjęłam różdżkę z kieszeni i skręciłam korytarzem prowadzącym na szóste piętro. Zaczęłam rzucać zaklęcia w tył rozwalając przy okazji ściany, posągi i obrazy
-Neville, różdżka! - wrzasnęła Luna również rzucając zaklęciami
-PROTEGO! - dosłyszałam krzyk Amycusa - AVADA KEDAVRA!
Schyliłam głowę, by nie oberwać zielonym światłem. Powoli czułam brak Energii, lecz przyspieszyliśmy i wbiegliśmy do pustej sali i zgubiliśmy Carrowów. Zamknęliśmy drzwi paroma zaklęciami i modliliśmy się, by nas nie złapali
-Wszyscy cali?- szepnęłam a Neville i Luna kiwnęli głowami
Upadłam na podłegę ciesząc się, że im umknęliśmy, jednak po chwili znów serce mi mocniej zabiło
-Gdzieś się tu schowali - dosłyszałam Alecto
-Nie uciekli daleko - usłyszłam i o mało co serce mi nie stanęło. Wzięli do pomocy Snape'a
-Co teraz? - spytał Neville szeptem
-Czekamy na cud - powiedziałam nasłuchując Snape'a i Carrowów
-Wyłaźcie - powiedział zachęcająco Snape i otworzył drzwi najbliższej klasy
-Chodźcie - powiedział Carrow otwierając drzwi innej sali
Zaczęliśmy nasłuchiwać gdzie Snape i Carrowie otwierają salę. Po paru chwilach usłyszałam, że otwierają drzwi daleko od nas
-Na trzy uciekamy, jak najszybciej i jak najdalej. Rzucamy w ich stronę zaklęciami. Ok?
Bezszelestnie otworzyłam zaklęciami drzwi. Po upewnieniu się, że są daleko doliczyłam do trzech i na trzy otworzyłam drzwi
-Tam są - powiedział głośno Snape, a Carrowie zaczęli nas gonić, a Snape idąc szybko celował w nas zaklęciami. Zaczęliśmy biec. Adrenalina pozwoliła nam biec szybko. Carrowie jednak biegli równie szybko jak my. Biegliśmy bardzo długo, biegnąc po schodach, potykając się, celując zaklęciami i krzycząc.
-Szybciej! - krzyknęłam i skręciliśmy w korytarz prowadzący do Wielkiej Sali.
-Do Sali - wysapała Luna i wbiegliśmy do sali zatrzaskując drzwi
-Dobra, co teraz? Carrowie nie odpuszczą. - wysapałam
-Nie wiem ,musimy gdzieś uciec lub przynajmniej odwrócić ich uwagę-powiedział nerwowo Neville
-Musimy szybko wymyślić jakiś plan-powiedziałam i wiedziałam że będzie trudno
-Mam- powiedziała Luna -Nargle nam pomogą-powiedziała tak jakby w ogóle nie czuła zagrożenia ze strony Carrowów
-Luna ,nargle nam nie pomogą
-Mam lepszy pomysł-powiedziałam
***
-Rozumiecie??-zapytałam
-Tak-odpowiedzieli małym chórkiem
-Nevill ustaw się i nie wyciągaj różdżki-powiedziałam i odeszłam z Luną do przeciwnych końców Wielkiej sali.
-Neville mów-powiedziałam cicho
-Podajemy się,nie damy rady,nie róbcie nam krzywdy-Nevill powiedział ,a drzwi otworzyły się z trzaskiem
-Widzę że zmądrzeliście-Powiedział Alecto Carrow
-Już- krzyknełam i poczułam nagły przypływ adrenaliny.Moja różdżczka była wycelowana na Carrowa. Miałam rzucić na niego zaklęcie jednak Amycus był szybszy i dotknął mrocznego znaku i przyleciały setki śmiercożerców ,którzy obezwładnili mnie,Nevilla i Lunę. Zanim zdążyliśmy rzucić jakiekolwiek zaklęcie.
-I co małolaty myślały że uda im się zawładnąć światem-powiedziała szyderczo Lestrange
-Voldemort i tak cię nie kocha-powiedziałam zanim zdążyłam ugryźć się w język
-Crucio!
Ogromny ból przeszył  moje ciało.Ból był gorszy od wszystkiego czego dotychczas przeżyłam.Klękałam na podłogę błagając o śmierć.Wszystko mnie tak bolało że nie miałam siły żyć.Bellatriks schowała różdżkę za pazuchę ,jednak ja nadal na swoim ciele czułam ten ból.Po 5  minutach uświadomiłam sobie że nie mam różdżki i wszyscy się na mnie patrzą.
-No to teraz mów gdzie jest Potter-wysapał Lucjusz Malfoy
-Nigdy!-powiedział i znowu poczułam ogromny ból.Był on krótrzy niż poprzedni ,ale zrozumiałam że długo tak nie wytrzymam. Miałam ochotę powiedzieć gdzie jest Harry ,jednak wiedziałam że nie mogę
-Nie wiem - wysapałam
-KŁAMIESZ! - ryknęła Lestrange - Dobrze wiesz, gdzie jest, tylko nie chcesz powiedzieć. Bo to twój chłopak
-Nie jesteśmy już razem
-Nie? A ja myślę, że tak, tylko nie chcesz go wydać
-Naprawdę nie wiem. Przysięgam. Może być wszędzie
-Wszędzie? A co on tam robi ciekawego?
-Nie wiem - skłamałam
-KŁAMIESZ! CRUCIO!
Krzyknęłam z bólu. Tysiące żyletek cięło moje ciało. Kręgosłup płonął, a głowa pękała
-Gdzie jest Potter?!
-Nie wiem! - krzyknęłam czując ulgę w bólu
-Wiesz! - wrzasnęła i podniosła mnie siłą - Dowiem się gdzie jest twój kochaś - powiedziała patrząc mi prosto w oczy - I ta szlama Granger - puściła moją głowę , a ja upadłam na podłegę dysząc ciężko
-Ty coś wiesz - powiedział Lucjusz Malfoy celując różdżką w Neville'a
-Nie wiem
-Wiesz, wiesz. Ciebie trzeba przycisnąć. Twoi starzy byli wytrzymali na Cruciatusa, a ty?
-NIEEEE! - wrzasnęłam a Bellatrix podbiegła do mnie, zaciągnęła mnie, bym wstała, złapała mnie w pół i wcelowała różdżką w moją głowę
-Jeszcze słowo zdrajco krwi - powiedziała szeptając mi do ucha. Kontynuuj Lucjuszu
-Crucio - Neville z bólu aż podciągnął nogi do brzucha, jednak nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Chciałam się wyszarpnąć Bellatrix, lecz trzymała mnie mocno, a jej różdżka wbijała mi się w głowę
-W Albanii - wydyszał Neville wpakowując mnie po uszy w kłopoty. Wszyscy obecni na sali patrzyli się na mnie.
-Kłamałaś - powiedziała Lestrange puszczając mnie - żeby ratować swojego kochasia
-Nie, ja mówiłam prawdę, on może być wszędzie, na całym świecie AAAAAA!
Trzy zaklęcia Crucio na raz zbiło mnie z nóg. Ból z potrojoną siłą wrócił. Nogi płonęły ogniem, a ręce miałam porażone prądem
-I co my mamy z tobą zrobić? - spytała Lestrange krążąc przede mną
-Zajmiemy się nią - powiedział Amycus
-Poradzicie sobie? Trzeba ją załatwić
-Wszystkiego się dowiemy - zapewniła ich Alecto
Po tych słowach śmierciożercy rozpłynęli się i zostali tylko Alecto i Amycus
-Dostaniecie srogą karę.
Nadal leżałam oddychając ciężko . Neville i Luna mieli chyba już wcześniej obmyślony plan. W jednej sekundzie wstali i zaatakowali Carrowów zaklęciami oszałamiającymi. Wiedziałam, że trzeba uciekać, lecz nie miałam siły się podnieść. Neville podszedł do mnie i wziął mnie na ręce. Pobiegł razem z Luną przed pustą ścianę.Zamknął oczy,a po chwili znaleźliśmy się w pokoju życzeń.

czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział czwarty - Obrona

Droga Marge!
Tydzień minął szybciej niż myślałam. Kilkoro uczniów oberwało Cruciarusem .Nie chciałam na to patrzeć. Coraz bardziej boję się że to ja dostanę tym zaklęciem.Blaise jest dla mnie coraz milszy mimo kpin Pansy. Brakuje mi Harrego i Hermiony ,ale z czasem przyzwyczajam się do ich nie obecności.Ginny
***
-Nevill co teraz mamy za lekcje?-zapytałam ,bo po chyba 5 zmianach planu pogubiłam się
-Mungoloznawstwo
-Dzięki
-Zbieramy się -powiedział i poszliśmy się przyłączyć do szeregu Gryffindoru.Oczywiście Slytherin poszedł pierwszy.Po 3 minutach pojawiła się Alecto Carrow
-Witajcie!Będziemy się uczyć na tych lekcjach o wstrętnych mugolach ,których niedługo zgładzimy.-po sali rozeszły się pomruki oburzenia.
-Cisza! ,a teraz wyciągnijcie zwój pergaminu, podpiszcie się i wypisujcie imiona i nazwiska szlam i mugoli ,których znacie.Macie 15 minut na zapisanie CAŁEGO pergaminu.Nie napisałam nic chociaż znałam dużo takich osób np. Hermiona, Colin,Denis, rodzice Hermiony, wujostwo Harrego, Justin i wiele wiele innych. Carrow’a  patrzyła się na mnie i dziwił się że nic nie piszę.
-Panno Weasley dlaczego nic nie piszesz?-zapytała
-Nie będe zdradzać swoich przyjaciół ,by pani mogła ich szybciej zabić!-krzyknełam i wiedziałam że dostanę Cruciatusem
-Panno Weasley tak nie będziesz się odnośić do wice dyrektora Hogwartu!Stań na środku sali i niech  wszyscy zobaczą jak kończą takie nie znośne uczennice!
Stanełam na środku sali ,a Alecto przywołała wszystkich bliżej siebie i mnie i kazał się ustawić w półokręgu
-Jeżeli myślicie, że pozwolę sobie na takie zachowanie, to się grubo mylicie! A ty Weasley uważaj na słowa! Crucio!To stało się bardzo szybko - 
Blaise zasłonił mnie swoim ciałem i sam oberwał
-NIEEE!
-Żarty sobie robicie?! - Wrzasneła
Po sekundzie zrobiłam coś bardzo odważnego, lecz jednocześnie coś bardzo głupiego - wyjęłam różdżkę i wycelowałam ją w nauczycielkę
-Haha - zaśmiała się drwiącą i podwinęła rękaw, a którym miała wypalony mroczny znak - chyba nie chcesz zobaczyć tu Czarnego na, który będzie cię torturował, aż powiesz gdzie jest Potter? Opuść różdżkę, bo będzie nieciekawie Weasley.
Opuściłam różdżkę i wiedziałam że dostanę szlaban
-Twój szlaban odbędzie się za tydzień. Ty Zabini też. A teraz siadajcie i kończcie pisać 
-Blaise, cały jesteś? - szepnęłam do niego
-Tak, tak
-Czemu to zrobiłeś? Ja zasłużyłam
-Musiałem Cię ratować
-Chodź, bo znów dostaniesz.Na moim Pergaminie zapisałam fałszywe nazwiska
-Kto to Arkty Mounty? - spytała Carrowa
-Moja mugolska znajoma - skłamałam
-A Janny Grind?
-Mój wujek, mugolak
-Szlama? No, tak ty jako zdrajczyni krwi masz takich mnóstwo w rodzinie - powiedziała kpiąco
-Nie, tak nie może być! - krążyłam po pokoju wspólnym w towarzystwie zaprzyjaźnionych osób-To nie jest nauka! Ciężko to w ogóle nazwać nauczaniem. To jest po prostu śmieszne
-Ale przecież my nic nie możemy - powiedział Neville siadając na fotelu
-Właśnie możemy i coś zrobić musimy!
-Minął dopiero tydzień - zauważył Seamus
-Tydzień męczarni - dodałam
-Dlaczego nie mamy mapy Huncwotów Harrego - spytała Luna - po co  mu ona?
-Powiedział mi, że chce wiedzieć czy jesteśmy cali - powiedziałam - Semaus, mamy jutro z Carrowami?
-Nie, na szczęście. Tylko transmutacja, eliksiry, Historia Magii, zaklecia i koniec
-Świetnie. Jutro piątek, więc może coś wymyślimy w weekend.

-Niech każdy myśli,a coś wykombinujemy -W kupie raźniej - zażartował Neville
-Jutro o 15 - stej zainteresowani tu w końcie - pokazałam miejsce obok kominka i szafy - zbierzcie pomysły, obmyślcie wszystko i ...i walczymy.
Po tych słowach ludzie rozeszli się, aby zrobić lekcję
-Neville, co ty masz na twarzy? - spytałam patrząc na ranę na policzku
-To? To nic
-Coś ty zrobił?
-Spytałem ile mugolskiej krwi jest w niej i jej bracie. Nic mi nie jest
-Chodź tu. Paskudna rana. Nie ruszaj się - wyjęłam pudełeczko z maścią zrobioną przez starą babkę, którą spotkałam w Hogsmeade. Posmarowałam maścią ranę Neville'a a opuchlizna trochę zmalała
-Co to za specyfik? Jest fantastyczny, w ogóle nie czuję bólu.
-Taka mała tajemnica. Przyjdź do mnie jutro, to cię jeszcze posmaruję.
-Ginny, jesteś wspaniała. - powiedział z uśmiechem i poszedł. Sama poszłam do dormitorium i poszłam spać.
Lekcje minęły szybko, ponieważ dzień bez Carrowów do dzień radosny. Po lekcjach poszłam do kąta przy kominku, wzięłam zeszyt i czekałam na chętne osoby. Przyszło około 5-ciu osób. Trochę mało jak na początek, lecz później na pewno będzie nas więcej
-Wszyscy? Siemka ludzie. Zacznijmy od czynności formalnej. Podpiszcie mi się na tej kartce i wrzućcie ją do pieca. Chcę mieć pewność, że każdy będzie się buntował i że nikt nas nie zdradzi. Macie - dałam Lunie kartkę i wzięłam do ręki pióro i zeszyt - kto co potrafi?
-znam się na pirotechnice - powiedział Seamus dając listę Pati Patil
 -Super - zapisałam to w zeszycie - ja umiem strzelać z gumek recepturek. Kto robi cudeńka z origami?
-Ja umiem - powiedziała Pati
 -Super - powiedziałam zapisując - zrobisz, jeśli możesz pociski z pergaminu, ja ci dam materiały. Tylko żeby nie zlatywały na boki
-Da się zrobić
-Ernie, słyszałam, że znasz się na drewnie
-Jak nikt
-Ty spiłujesz krzesło Alecto, przed lekcją
-Super
-Neville, kończy mi się maść, a potrzebuje trochę roślin. Jutro pójdę z tobą do gabinetu Sprout i weźmiemy parę roślin. Luno, ty i McLaggen pójdziecie jutro do pani Pomfrey. Jedno będzie ją zagadywać, a drugie weźmie bandaże i plastry.
 -Gdzie ty chcesz to trzymać? Przecież Carrowie codziennie, kiedy mamy lekcje sprawdzają dormitoria
-Na razie będę je trzymać w torbie
-Ale mogą ci ja przeszukać. - powiedział Neville
-Zamknę się w toalecie jęczącej Marty. Tam nikt nie wchodzi. Jakby ktoś chciał wejść niech zapuka siedem razy. Jakieś pytania? Zapomniałabym. Zrobiłam takie przypinki - dałam wszystkim po zielonym guziku - wepnijcie je na miejsce guzika. To będzie taki nasz symbol rozpoznawczy. Każdy wie co ma robić? Możecie iść. Resztę ustalimy jutro o 20-stej tutaj. Neville , chodź tu. Daj mi ten policzek - posmarowałam Neville'owi polik - prawie się zagoiło.
-Dzięki Ginny
-Uważaj na siebie. Jesteś bardzo wojowniczy. Jutro o 10-tej idziemy.
-Dobrze - i poszedł , a ja za nim do dormitorium w celu odrobienia lekcji i przygotowania przepisu na leczniczą maść

***

-Neville, gotowy?
-Jak nigdy
Poszliśmy długim korytarzem do gabinetu Sprout. Siedziała przy biurku i wypełniała dokumenty
-Longbottom, Weasley nie poszliście na śniadanie?
-Już zjedliśmy pani profesor. Mamy do pani sprawę - zaczęłam - mogę obejrzeć rośliny?
-Proszę bardzo - powiedziała i zwróciła się do Neville'a - To co to za sprawa?
Podczas gdy Neville zagadywał Sprout ja mogłam podkraść kilka roślin
-Chcemy zrobić niespodziankę dla profesor McGonagall i chcemy jej dać pachnące kwiaty, nie wiemy jakie wybrać, a nie chcemy by to były róże, czy tulipany
-Właśnie, tulipany - szepnęłam do siebie i ucięłam łepek czerwonemu tulipanowi
-Może Petunie Walijskie? Są bardzo kolorowe i bardzo ładnie pachną
-A gdzie możemy takie znaleźć?
Gdy zbierałam nasiona Sinicy zobaczyłam na biurku Sprout kartkę od Carrowa. Kątem oka zerknęłam na nią

Jeżeli jeszcze raz nie udzielisz szlabanu Ginny Weasley dostaniesz 10 razy Cruciatusem
                                                       Alecto i Amycus Carrowie

Mogłam się tego spodziewać - pomyślałam i zapięłam torbę wypchaną ziołami i roślinami
-Dziękujemy za radę pani profesor - podziękowałam i wyszliśmy z gabinetu
-Masz wszystko?
-Nie mam tylko korzenia imbiru
-I skąd ty go chcesz wziąć?
-Hagrid je ma.
-Zwariowałaś? Nie wolno nam opuścić zamku
-Bez zezwolenia nauczyciela nie. Hagrid przecież przecież to nauczyciel. Dam Luke-owi  kartkę, a Hagrid na lekcji ją podpisze.
-Kiedyś cie wywalą Ginny - powiedział Neville i weszliśmy do pokoju wspólnego Gryffonów.
***
-Luke mógł byś dać prof. Hagridowi tę kartkę i później mi ją przynieść??
-A co z tego będę miał??-zapytał trzecioklasista
-1 galeon-powiedziałam
-Ok
-O Luna!-krzyknęłam
-Cześć,udało się nam zabrać bandaże i plastry oraz parę eliksirów,ale większość zawdzięczaj jemu-Za Luny wyłonił się Blaise
-Hej-powiedział z podrywającym uśmieszkiem
-Hej,dzięki że pomogłeś Lunie-powiedziałam
-Och, kiedy dowiedziałem się, że ty to organizujesz od razu jej pomogłem. Dla ciebie rudowłosa
-Dzięki - powiedziałam przez zęby - Coś jeszcze?
-Nie - powiedział zbity z tropu i odszedł
-Chyba ktoś tu cię kocha - zaśpiewała Luna
-Taa....największy głupol w całym Hogwarcie. Chodź, pomożesz mi zrobić maść
Udałyśmy się do łazienki jęczącej Marty. Na szczęście jej tam nie było.
-Coloportus - zamknęłam drzwi i na wszelki wypadek rzuciłam jeszcze parę innych zaklęć.
-Luno, pokrój mięte, ja muszę rozgnieść nasiona Sinicy.
-Dlaczego nie chcesz się umówić z Blaisem?
-To totalny debil. Same mięśnie brak mózgu
-Kto się czubi ten się lubi - zaśpiewała Luna wsypując pokrojoną mięte do miski i zalewając ją wodą
-Och przestań. - powiedziałam wsypując zmiażdżone nasiona - A czy gdyby ciebie zaprosił, poszłabyś?
-No pewnie. Wiesz jakie on ma powodzenie? Nawet Cho się zgodziła
-Świna!
-To było w czwartej klasie
-Jeszcze większa świnia!
-Przesadzasz - powiedziała dosypując mak - to dobry chłopak
-Nie skomentuję tego. Teraz tylko trochę pomieszać, dodać imbir i gotowe. Dzięki bardzo Luno
Nagle usłyszałyśmy siedmiokrotne pukanie
-Ginny

piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział trzeci - Listy do nikogo

Droga Marge
Jestem samotna. Hogwart bez Harrego jest ponury. Nawet Snape i jego chore ambicje nic nie zmieniły. Oczywiście - boje się, ale Harry na pewno by się mną zajął. Na szczęście Neville wydoroślał i na pewno mi pomoże. Luna jest teraz ze mną. Cieszę się. Od teraz jest moją najlepszą przyjaciółką. Hermiono, dlaczego odeszłaś?!

Listy do nikogo - tak zatytułowałam teczkę, gdzie będę trzymać teczkę z listami do wymyślonej dziewczyny.
Płakałam jeszcze długo, lecz usnęłam, nawet nie wiedząc, kiedy.
-Ginny, wstawiaj, bo Snape się wścieknie!
Obudziłam się oddychając ciężko.
-Teraz musimy chodzić grupami
-Hej Blaise. Która godzina?
-Siódma. Snape zażyczył sobie, by śniadanie trwało równo trzydzieści minut, po trzydziestu minutach idziemy do dormitoriów, zabieramy torby i idziemy w grupach na lekcje.
-Już się ogarniam.
Przemyłam twarz wodą, rozczesałam włosy i ustawiłam się w szeregu na śniadanie.
-Idziemy! - Odezwał się ktoś z przodu i zgrabnym szykiem pomaszerowaliśmy na śniadanie. Przede wielką salą spotkaliśmy Krukonów i Puchonów.
-Slytherin idzie przodem! - Odezwał się Amycus Carrow.
To mnie bardzo oburzyło, tak samo jak resztę osób, lecz poszliśmy bez słowa do swoich miejsc. Nauczyciele przy stole byli bladzi i nic nie mówili. Ponura atmosfera udzieliła się też innym domom.
-Parę spraw organizacyjnych. - Odezwał się Snape - Dziewczęta mają być nieumalowane i w związanych włosach. Za brak subordynacji szlaban. Chłopcy mają mieć krótko przystrzyżone włosy i w nienagannym stroju. Teraz zjadać.
Na sali zrobił się lekki gwar związywanych włosów i poprawianych krawatów. Musiałam związać włosy, lecz np. Parvati musiała zmyć cały makijaż.
Po pół godzinie udaliśmy się do dormitorium i na lekcje. Zaczynaliśmy eliksirami. Slaghorn niewiele mówił i był bardzo blady. Pomimo dużego brzucha szata na nim wisiała, a pod oczami widniały sińce
-Zróbcie jakiś eliksir. Jakikolwiek
Krojąc rogi ślimaków zagadałam do siedzącej Luny
-Jak myślisz, czemu Slughorn jest taki ponury?
-Mogę się założyć, że Carrowie im grozili. Wiesz, teraz muszą donosić o każdych szlabanach. Słyszałam też, że wczoraj dostał Cruciatusem
-Ten Snape powariował.
-Uważaj, za takie coś możesz dostać szlaban i wiesz, co - szepnęła krojąc cebulę - Ślizgoni mają prawo donosić o niesubordynacji, a oni sami nie mają prawa mieć szlabanów.
-Wszyscy Ślizgoni?
-Wiesz, słyszałam, że Nicola Moth się zbuntowała. Widzisz te sińce? - Wskazała nożem na nieznaną mi dziewczynę o długich włosach spiętych w zgrabny warkocz - dostała wczoraj od Carrowa
-Skąd ty to wiesz?
-Nargle mi powiedziały
Cokolwiek miała na myśli Luna przeraziłam się jeszcze bardziej. Na przerwie podeszłam do niej
-Nicola! Czekaj. Jestem Ginny
-Musimy teraz? Spieszę się.
-To zajmie chwilę. Dziękuję, że...że się zbuntowałaś. Masz - dałam jej zapakowany w szarą paczkę krem na sińce
-Powariowałaś?! Dostane piętnaście razy Cruciatusem.
-Co?
-Nie czytałaś rozporządzenia Snape'a? Za Jakąkolwiek przemyconą paczkę dostaje się szlaban.
-Gdzie to rozporządzenie?
-Przed Wielką Salą.
Poszłam szybkim krokiem przed wielką salę. Na sali była tylko jedna kartka z rozporządzeniem Snape'a

1. Uczniom zakazuje się kontaktów bliższych niż rozmowa
2. Uczniom zakazuje się dawania prezentów i innych upominków
3. Uczeń złapany na posiadaniu obiektu obrażającego Slytherin bądź dyrektora ( i wice dyrektorów) Dostanie srogą karę
4. Uczeń odzywający się bez szacunku do nauczyciela zostanie karany
5. Uczniom zakazuje się przebywania na korytarzach w grupach mniejszych niż trójosobowe
Złamanie choćby jednego z punktu zostanie ukarane szlabanem

                                                     Dyrektor Severus Snape

Teraz rozumiem. Snape podporządkował sobie wszystkich nauczycieli. Dlatego się ich boją.
Następną lekcją była OPCM.
-Nazywam się Amycus Carrow. Teraz lekcje Obrony Przed Czarną Magią, to nie będą przelewki. Macie się starać, bo inaczej nie zdacie. Wy małe robaki nie umiecie nic, jeśli chodzi o magię obronną. Nie jesteście przygotowani na atak. Nie wiecie nic!
Już miałam ochotę wstać i wyczarować patronusa, lecz Luna złapała mnie za rękę
-Może i jesteście szóstoklasistami, ale zaklęcie Crucio musicie umieć wyczarowywać!
To już jest szczyt! - pomyślałam. Carrow wyczarował psa.
-Macie rzucać zaklęcie Crucio, dopóki wam nie pozwolę przestać. Kto na ochotnika? Nikt? Michel!
Ślizgon wyszedł pewny siebie i stanął przed psem
Crucio! - pies piszczał przeraźliwie. Piszczał, a ja zatkałam uszy. Luna zaczęła dotykać swojego naszyjnika, a Pati zakryła twarz rękami.
-Crucio! - krzyknął chłopak, a pies jeszcze raz zapiszczał i to jeszcze głośniej.
-Dość. Siadaj! Weasley!Chodź tu.
Wyszłam z ławki
-Dalej Weasley
Stałam wpatrzona w biedne ślepia psa
-Weasley. Żuć zaklęcie!
Nie miałam zamiaru dotknąć różdżki. Nie byłam gotowa na taki czyn. Nigdy nie będę
-WEASLEY! - ryknął - NO JUŻ! - uderzył mnie w twarz. Trzymając się za policzek zacisnęłam zęby
-Nie.
-CO?!
-Nie. Nie mam zamiaru ranić psa.
Carrow uderzył mnie jeszcze raz z taką siłą, że upadłam na podłogę
-I zapamiętaj - powiedział cicho - W tej sali mi się nie odmawia! Siadaj Weasley!
-Usiadłam słysząc z tyłu ciche oklaski ze strony Gryfonów i Krukonów
-CISZA! Zapamiętajcie sobie. W tej sali mi się nie odmawia. MNIE NIGDY SIĘ NIE ODMAWIA! A ty Weasley masz zdrowo przerąbane. Wyjdźcie z sali. Koniec lekcji.
Spakowałam rzeczy z bolącym policzkiem. Gdy tylko wyszliśmy z sali Luna mnie przytuliła, jak i wiele innych osób
-To było niesamowite
-Ja bym się nie odważyła
-Ginny naszą królową

Jednak musieliśmy iść na transmutację. McGonagall wydawała się być niezłamana, ale jednak wiedziałam, że też się boi
-Witajcie uczniowie. Dzisiaj omówimy transmutacje bezkręgowców, które...Weasley, co ci się stało w twarz?
-Dostałam od profesora Carrowa
-Co żeś zrobiła?
-Odmówiłam żucenia zaklęcia Crucio na psa - McGonagall westchnęła i spojrzała na mnie współczującym wzrokiem
-Musicie na siebie uważać, bo nawet nie wiecie, co oni mog wam zrobić. Ciesz się, że nie masz szlabanu
-Mam się cieszyć?- nie wytrzymałąm - że nie dostanę zaklęciem Crucio? Za takie coś idzie się do Azkabanu, a wy nauczyciele, jeszcze na to pozwalacie! Dlaczego podczas śniadania ich nie zaatakowaliście?! Uczniowie zajeliby sie Ślizgonami, a wy nauczyciele Carrowami i Snape'm.!
-Nie rozumiesz, że wystarczy, ze Carrow dotkie tego swojego znaku, to zlecą się setki śmierciożerców?
-A zaklęcia ochronne? Pani profesor dobrze wiem, co pani i profesor Flitwick potraficie. Chyba nie chce mi pani powiedzieć że Snape zaczarował Hogwart?
-Weasley, rozumiem twoją obawę, ale my nic nie możemy zrobić. Wszystkie wyjścia ze szkoły są pozamykane, a zaklęcia ochronne nie działają
-A Zakon?
-Weasley, to niesubordynacja! Powinnaś dostać szlaban, lecz oszczędzę cię. Siadaj i uważaj na siebie
Usiadłam zdenerwowana i bezsilna. Zakon musiał się rozpaść. Albo jego członkowie przestali się spotykać. 

wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział drugi - Niekorzystne zmiany

Dojechaliśmy do Hogwartu. Jak zwykle poszliśmy do wielkiej sali. Było tu mrocznie. Świece paliły się tak jakby zaraz miały zgasnąć. Zanim zdążyłam się rozejrzeć przemówił Severus Snape:
-Witajcie czarodzieje! Od dziś to ja jestem dyrektorem Hogwartu. Jak pewnie zauważyliście nie ma tu żadnych szlam!-Po wielkiej sali rozeszły się pomruki oburzenia.-Cisza-krzyknął-Mamy kilku nowych nauczycieli. Nie pokarzą się wam, ponieważ mają ważniejsze sprawy do zrobienia, a teraz jedzcie i wymaszerujcie do swoich dormitoriów tam dostaniecie wskazówki jak zachowywać się w tej szkole-powiedział i usiadł przy stole.
Przez całą wielką salę przeszedł szmer szeptów i oklaski Ślizgonów.
-Kim są osoby obok Snape'a? - Spytał Seamus
-To Carrowie. Śmierciożercy. Podobno są gorsi od niego.
-Słyszeliście, co się stało z Gurbage?
-Podobno ją udusili - odezwał się McLaggen
-No, co ty, Sami-Wiecie, kto ją zabił
-Jejku, nienawidziłem jej - odezwał się jakiś trzecioroczny

Nie zjadłam prawie nic. Ciągle myślałam o Harrym.                                                                        
  -O, czym tak myślisz Ginny-spytał Neville                          
  -Myślę o Harrym-szepnęłam mu do ucha, a on się uśmiechnął i powiedział:                             
  -Nie martw się poradzi sobie                                              
  -Oby  
                                                                            ***
  Właśnie wychodziłam z wielkiej sali, gdy ktoś mnie popchnął i poleciłam prosto na Blaise
-Uważaj jak chodzisz ślicznotko-szepnął mi do ucha
-Widzę, że ruda na Ciebie leci Blaise-wyśmiała go Pansy
-Nigdy bym nie dotknął tej zdrajczyni krwi-Powiedział, a ja z pędem pobiegłam do dormitorium popychając wszystkich.
Płakałam do poduszki. Chcałam się komuś wyrzalić. Hermiony nie było, a to ona mnie najbardziej rozumniała. Chciałam już wrócić do domu, Harrego, Hermiony a nawet Rona. Po tych myślach rozpłakałam się jeszcze bardziej. Po pół godziny uspokoiłam się i poszłam do salonu gdzie McGonagall właśnie wyczytywała uczniów z swojej listy.
-Ginny Weasley
-Jestem-o się mało, co się nie spóźniłam.
McGonagall wyczytała jeszcze paru uczniów i zaczęła przemawiać:
-W szkole jest pełno śmierciożerców. Wszystkie wyjścia ze szkoły są patrolowane przez śmierciożerców. Musicie szanować wicedyrektorów - Amycusa i Alecto. Mugoloznastwo jest obowiązkowe. Szlabany są objęte zaklęciem Crucio.
-CO?! - Krzyknęli prawie wszyscy równo
-Nie mamy na to wpływu
-A ministerstwo? - Spytał Seamus
-Objęte przez Sami - Wiecie -Kogo - powiedziałam
-Musicie szanować Slytherin jak i Ślizgonów. Staramy się chodzić się w szeregach, a nie po luzacku. Po szkole można się szwendać do 19,a o 21 wszyscy mają spać. To wszystko ktoś ma jakieś pytania?-Zapytała
-Naprawdę Cruciatus? -Zapytał nie pewnie Neville.
-Niestety Longbotom. Uważajcie, bo nie chcecie wiedzieć, jaki to ból-powiedziała i odeszła, a ja równocześnie z nią.
                                                                        ***

Leżałam na łóżku rozmyślając, co zrobić. Stwierdziłam, że muszę się komuś wyżalić, więc zaczęłam pisać list.

niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział pierwszy-Rozstanie

Obudziłam się zlana zimnym potem. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, gdzie jestem i co tu robię. Hermiona stała nademną blada i przestraszona. 
-Wszystko dobrze?-spytała nie pewnie.
-Zły sen - powiedziałam i padłam na poduszki. Ten sen mnie wykończył, wyssał ze mnie wszystkie siły. Harry wyjeżdża, a ja nic nie mogę poradzić. Nadal nie rozumiem po co on szuka tych horkruksów. Jeszcze mu się coś stanie, a ja nawet nie będe o tym wiedzieć. To był tylko sen - przecież mogłam w środku nocy powiedzieć miłą chwilę związaną z Harrym. Kochm go i nie boję się z nim zostać.
-Jesteś potwornie blada, może chcesz sie zdrzemnąć?
-Nie, nie ,nie - teraz bałam sie zasnąć, bo obawiałam się, że już nigdy nie zobaczę Harrego.
-Zaraz kolacja.
-Kolacja? - zerknęłam na okno. Było już ciemno, czyli przespałam cały dzień, któy mogłam spędzić z Harrym. Natychmiast wyskoczyłam z łóżka i zażuciłam na siebię szlafrok. Razem z Hermioną zeszłyśmy na dół. Dookoła pachniało pieczenią mamy, co podsyciło mi apetyt - Harry! - pobiegłam do niego i go uściskałam. Od razu poczułam się lepiej.
-Ginny, jesteś blada jak ściana, wszystko w porządku? - spytała mama
-Tak, wszystko dobrze. 
                                       
Usiadłam obok Harrego. Był uśmiechnięty i wesoły, ale chwilami sprawiał wrażenie zakłopotanego
-No jedzcie, jezdzcie bo wystygnie - poganiała nas mama- Fred, może troche ostrożniej z tym nożem, jeszcze ojcu oko wydłubiesz. 
-Może mu poprawie nos, bo jest trochę za duży
-Nie gadaj, tylko jedz - powiedziała mama i położyła na stole kurczaka
-To zostaniecie na noc? - spytał tata podając kurczaka Ronowi
-Musimy odwiedzić rodziców Tonks i pozałatwiać parę spraw-Odpowiedział Lupin
-Za nie długo pełnia - przypomniała Tonks krojąc jajko
-Czy wieżycie w to, co mówi "prorok" ? -wypalił Harry
-Ależ oczywiście, że nie - powiedziała mama
-Harry, mówie ci. Ministerstwo całkowicie przejęło " proroka" i teraz piszą wszystko przeciwko tobie. Nie ma co się tym przejmować.
                                                  ***
-O której jutro wyjeżdżacie? - spytał Harry
-Jak zwykle o jedenastej - powiedziałam - będziecie do mnie pisać?
-Jak tylko nadaży się okazja - powiedział Ron - nie martw się. Przywieziemy ci coś. 
Uśmiechnęłam się ponuro. Czy oni naprawdę muszą wyjeżdżać? Wszyscy troje? Poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku próbując sobie wypbrazić cały rok szkolny bez Harrego i Hermiony. Bez nich i Rona w Hogwarcie jest pusto i smutno. 
-Ginny, wszystko dobrze?
-Harry, przestraszyłeś mnie
-Dobrze sie czujesz?
-Tak, jest dobrze
-Chyba sie nie gniewasz, że zerwaliśmy
-Nie, wszystko rozumiem
-Musze to zrobić, a jak tylko znajdę chodź poszlakę, to do ciebie napiszę
-Obiecujesz?
-Obiecuję
                                                 ***
-Pa, mamo! - krzyknęłam z okna pociągu Express Hogwart - będe do ciebie pisać
-Pa Ginny, powodzenia - krzyknęła mama
-Może Żonglera? - usłyszałam słodki, rozmażony głos
-Luna! Siadaj
-Dzięki, wszędzie jest zajęte. Gdzie Neville?
-Gdzieś błądzi po pociągu. Co u ciebie?
-Fantastycznie. Po tym jak dwa lata temu Harry dał wywiad do Żonglera czyta nas bardzo wiele osób, czasami nam nie starcza papieru
-To gratulacje. Nie wiesz, czy Malfoy będzie w Hogwarcie?
-Nie wiem, ale chyba siedzi z ojcem i planuje nowy plan. 
-Można się przysiąść?-zaptał Nevill
-Neville, siadaj.-odpowiedziałam razem z Luną
-Dzięki. Pomimi tego, że kilku osób nie było, to i tak jest ogromny tłok. 
-Jak babcia?
-Dobrze. Mówi, że musimy się trzymać razem i dawać z siebie wszystko. 
Cała podróż była jak zwykle nudna.
 .

                                           


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Prolog

Siedziała i nie wiedziała co zrobić nie kochała go,ale bała się z nim rozstać.Była załamana.Szukała pięknych chwil z nim.Nie mogła mogła sobie przypomnieć siedziała i szukała w swojej głowie widziała tylko kłótnie,strach,zdenerwowanie.Leżała już na podłodze nie wie co zrobić.Wir myśli pochłonął ją ,a myśli wybrańca przeszły,przez jej głowe zostawiając pustkę.Pustka,ogromna pustka,bez życia...

-Ginny obudź się!!...Ginny proszę!!..Ginny!!!